wtorek, 14 kwietnia 2009

Wyczucie czasu

W święta można się dowiedzieć bardzo ciekawych rzeczy!
Siedząc z domownikami przy stole słucha się czasem niesamowitych opowieści dziwnej treści.
Z tych świąt wyniosłam bardzo pouczającą historyjkę, która uczy rozumu w czasie robienia zakupów.
Market ze sprzętem elektronicznym. Wielkanocna Sobota - czas już wybitnie przedświąteczny, kiedy ludzie marzą tylko o wyjściu z pracy, czekają na tą upragnioną chwilę, kiedy skończą pracę, znajdą się w domu i poczują atmosferę świąt. Po sklepie szwendają się jednak jeszcze ostatni - i co najgorsze niezdecydowani klienci, którzy wypytują sprzedawców o najdrobniejsze szczegóły sprzętu, który chcieliby kupić. Chcieliby, ale nie wiedzą o nim za wiele, wiec zawracają głowę obsłudze, zadają mnóstwo pytań, wahają się, nie mogą zdecydować i ... co tu dużo mówić - denerwują ich! Wiadomo, nic tak nie denerwuje, jak klient, który sam nie wie czego chce i pomimo, że chciałoby się mu pomóc, nie wiadomo jak go zadowolić!
Do zamknięcia sklepu zostało piętnaście minut.
Chłopaki z obsługi sklepu spoglądają na zegarki co chwila i wyczekują tej upragnionej chwili, kiedy rozpoczną się ich święta. Na dziale z nawigacją klient molestuje jednego sprzedawcę i usiłuje wyciągnąć z niego tę bezcenną informację, który GPS jest najlepszy!
Drugi sprzedawca z tego działu podchodzi do kolegów z działu obok i mówi:
- Święta w jeziorze, jak nic...
Chłopaki patrzą po sobie zdumieni, nic nie rozumiejąc, po czym patrzą na chłopaczka i pytają:
- Co??
Chłopak wzrusza ramionami i kiwa głową w kierunku działu z GPSami, gdzie niestrudzony klient przepytuje uporczywie sprzedawcę.
- No święta w jeziorze! Ma to na bank! Kupuje GPSa na 15-cie minut przed zamknięciem sklepu w Wielką Sobotę i w dodatku nie wie czego chce... Nie ma siły, aby kupił coś dobrego! Jak nic wjedzie do jakiegoś jeziora...
Chłopaki wybuchają śmiechem, wszystko jasne!
Kilka miesięcy temu jacyś kolesie jechali według nieaktualnej mapy w GPSie i jechali z takim uporem, że wjechali do jeziora! Nie to, żeby to jezioro znajdowało się tuż za asfaltówką! Nie! Jechali najpierw po szosie asfaltowej, potem kiedy afalt się skończył po jakijś drodze gruntowej i nawet to nei dao im do myślenia! Mapa mówi, aby jechać to jadą! I tak beztrosko i ufnie wjechali sobie wprost do jeziora!
Ciekawe czy ten koleś z marketu też wjechał do jakiegos jeziora...
Może nawet nie dosłownie do jeziora, ale w jakąś niespodziewankę... Wiadomo, że GPSy poytrafią kazać jechać po jednokierunkowych pod prąd, prowadzą w ślepe zaułki, bo mają nieaktualne dane wgane. Może miał taką nagrodę za swoje perfekcyjne wyczucie czasu do robienia skomplikowanych zakupów. :)

Brak komentarzy: