czwartek, 30 kwietnia 2009

Podsumowanie karnetu

Zrobiłam sobie remanent aerobikowy – podsumowanie 2 miesięcy, kiedy to mam karnet i od kiedy zaczęłam ćwiczyć. Mój dwumiesięczny karnet na aerobik kończy się w tym tygodniu.
Po dwóch miesiącach latania na treningi - średnio wychodzi mi częstotliwość 2x na tydzień. Czasem były tygodnie, kiedy chodziłam, zgodnie planem 3x – w poniedziałki, środy i piątki, ale czasem były tygodnie kiedy mogłam być tylko 2x. Trafił się jednak tylko jeden tydzień, kiedy byłabym tylko raz – wtedy gdy pojechaliśmy do Krakowa.
Statystyki wyglądają tak, że byłam w tym czasie na aerobiku 19 razy – a przynajmniej tyle razy pamiętam. Przyznam, że wliczam w to już jutrzejszy trening, na który mam iść.
A teraz ekonomia: za dwumiesięczny zapłaciłam 120zł. Płacą za każde wejście jednorazowo – 15zł - koszt byłby 285zł.
Super, że są karnety! :)
Moja mania aerobikowa doszła już do takiego poziomu, że znalazłam sobie filmik - ćwiczenia z Jane Fondą. Kręcone to było z 20 lat temu, albo nawet z 30 lat wstecz, ale wcale się nie zmieniły: technika, ćwiczenia, układy. Ćwiczenia są baaardzo podobne do tych, które mamy my na treningach. Dosyć intensywny ten trening Fondy, ale laska ma super figurę i dba o siebie, ćwiczy intensywnie i regularnie przez całe dorosłe życie. Więc nic dziwnego, że jest zgrabna, smukła, silna i ma kondycję.
Chyba jestem oporna na ćwiczenia ruchowe i ciężko mi się skoordynować, bo strasznie długo się uczyłam ćwiczeń w ogóle, trudno mi było załapać niektóre układy, zgrać ruchy rąk z nogami... typowe potknięcia dla osób niewprawnych w aerobiku. Czułam się czasami jak łamaga. Od kilku ostatnich treningów jest trochę lepiej z chwytaniem układów. Mniej się gubię i szybciej łapię. Powoli się wczuwam w temat.
Widzę też, że treningi mało się przekładają na moje poruszanie się poza salą - dopiero w tym tygodniu czuję że nabieram ruchów zmiękczonych przez aerobik! Dwa miesiące ćwiczeń, kiedy chodziłam pilnie - a dopiero pod koniec karnetu widzę jakieś efekty! I to wcale nie duże! Mimo wszystkich tych potknięć, aerobik strasznie mnie wciągnął i tak jakoś się przełożył na moją filozofię życiową, że mam postanowienie trenowania dalej. Chociaż nie wiem czy latem...
Moja kondycja rozczarowująco nie wzrasta. Teraz pewnie mogę chodzić już coraz częściej na treningi, może nawet codziennie, ale na początku ćwiczenie co dwa dni było optymalnym rozwiązaniem. Nie mogłam chodzić częściej przez zakwasy, no i przez ogólne zmęczenie mięśni. To żadne ćwiczenie, kiedy ledwo się podnosi nogi i ręce. Więc pewnie, jeśli teraz chodziłabym tak z 4-5 razy w tygodniu, to i kondycja by mi się polepszała. Ale zamierzam przerzucić się na jazdę rowerem, więc nie wiem jak to będzie z aerobikiem. Póki co zastanawiam się czy kupić kolejny karnet czy eee tam….
Wracając do kondycji – wejście po schodach z piętra -2 na 8-me jest nadal dla mnie wyzwaniem, które mnie przerasta. Z zejściem nie ma problemu, chociaż klatka jest mała i kondygnacja jest rozłożona na trzy zwinięcia schodów, nie jak standardowa - na dwa, wiec po przebiegnięciu 10-ciu pięter w dół kręci się w głowie. Natomiast wspięcie się po schodach na nasze piętro – ciężki orzeszek do zgryzienia! Spróbowałam dzisiaj, bo windy były okupowane przez jakąś przeprowadzkę i dotarłam do naszego pokoju w stanie skrajnego wycieńczenia. :) Na pewno nie dam rady przelecieć 10 pięter bez przystawania. W zasadzie to ledwie dam radę przelecieć te 10 pięter w ogóle! Muszę jednak pobiegać po tych schodach, to w końcu przestanie to być dla mnie zadanie ponad miarę. No i będzie to trening przed wyprawą majową w góry! No przecież! Tam to dopiero będzie wspinaczka pod górkę!

Brak komentarzy: