piątek, 17 kwietnia 2009

Rower zamiast aerobiku

Od kilku dni usilnie zastanawiałam się nad tym, kiedy wykupiłam karnet na aerobik, bo tak mi się zdaje, że niedługo się on kończy. Pamiętam tylko, że kupowałam go na przełomie lutego i marca.
Dwa miesiące szybko mijają i już za chwileczkę, już za momencik może się zdarzyć, że podstawię karnecik pod czytnik, a on mi pokaże, że czas minął i wejścia nie ma!
Głowiłam się tak nad tym, od kiedy ten karnet mam, i głowiłam się - a chyba tak już z tydzień.
A co jestem w klubie, zapominam o to zapytać. Wpadam tam szybko i w pośpiechu się przebieram, aby zdążyć na salę, zanim się ona zapełni i aby sobie zająć dobre miejsce. A jak wychodzę, już zupełnie nie myślę.
I dzisiaj nagle mnie oświeciło, że przecież ja pisałam na blogu o tym, że karnet wykupiłam i najprędzej dowiem się z marcowych wpisów, jaka to była data!
Co za fajny wynalazek, ten blog! :)
I faktycznie dowiedziałam się z bloga - było to 6 marca! Znalazłam wpis i moja zagadka się rozwiązała.
Czyli mniej więcej do 6 maja mam jeszcze przepustkę do tego raju fitness.
Oj... Zostało już tylko 2,5 tygodnia! Trzeba to wykorzystać, bo nie wiem czy wykupie karnet na kolejne miesiące.
Idzie lato, będzie ciepło, dnie długie, ładna pogoda, nie bardzo mi się uśmiecha spędzanie całych dni w zamknięciu.
A tak mi dni mijają. Najpierw 8h w pracy - od 8,30 do 16,30, a potem od 17-tej - godzina aerobiku. Droga z pracy na salę zajmuje mi dosłownie 5' piechotą.
Wychodzę więc z aerobiku po 18-tej, kiedy jest już zaawansowane popołudnie. Calutki dzień mi umyka za oknem. Sala gimnastyczna nie ma nawet okien, więc tam czas się zupełnie zatrzymuje, pory roku nie istnieją, słońce nie dociera. Można się świetnie wyłączyć z otoczenia, kiedy jest zimno i coś pada, ale jak jest łada pogoda, to mało zachęca taka izolacja.
Tak sobie myślę, że na te słoneczne i cieplejsze miesiące wiosny / lata chyba lepiej będzie przesiąść się na rower i chodzić na piechotę do pracy zamiast chodzić na aerobik. Złapię trochę świeżego powietrza, skorzystam z pogody, zobaczę świat.
Hmm... Patrzę na kalendarz, że na poniedziałek 27-go IV umówiłam się do kosmetyczki na oczyszczanie cery... Hmm... Przełożę to na jakiś inny dzień, który nie będzie kolidował z treningiem i wykorzystywaniem pozostałego karnetu na maxa. W poniedziałki i piątki jest step, baaardzo szkoda go stracić.
Na piątek 24-go byłam umówiona na wizytę u lekarza, ale to już nieaktualne, więc odwołam.
Za tydzień kroi się nam spotkanie w większym gronie znajomych, ale wygląda na to, że z piątku przełożyło się na sobotę - dobra nasza! Nic nie stracę.:)
Chyba więc plan na najbliższe miesiące się klaruje. Trochę z żalem, ale zamienię aerobik na rower, dopóki pogoda się nie popsuje, dni nie będą się skracać. Najwyżej w lato pochodzę na aerobik od czasu do czasu. Albo jeśli będzie jakaś fatalna pogoda latem - wtedy skuszę się na karnet.

Brak komentarzy: