niedziela, 19 kwietnia 2009

Leniwa niedziela

Taaa.....
Źle zatytułowałam tego posta. Mogłam była napisać "Zdechła niedziela", bo to dokładniej oddaje mój dzisiejszy stan. Nie mam siły ruszyć ręką.
Wypiłam dwie kawy i tylko na tyle mi pomogły, że dałam radę spędzić przytomnie godzinę siedząc w kościele na mszy. Jakoś nie miałam potrzeby położenia się pod ławeczką, aby sobie odpocząć, ale jak tylko dotarłam do domu, potrzeba ta obudziła się we mnie ze zdwojoną siłą.
Więc dzisiaj odpoczywamy po wczorajszej ciężkiej pracy w ogrodzie.
Skutek tego intensywnego treningu jest taki, że dowiedzieliśmy się które mięśnie pracują przy kopaniu ogródka i gdzie się one znajdują. Ciężka sprawa.
Ja wiem, że mam jakiś mocno bolący mięsień w lewym udzie, prawe udo - dziwnym trafem - jest w znacznie lepszym stanie i nie boli. W lewym za to ucierpiała chyba jedna z partii czworogłowca. Dobrze, że nie wszystkie cztery. :)
Mogło być gorze.
W kościele musiałam siedzieć bardzo prosto, to wtedy nie czułam mięśni w grzbiecie. Hmm.. niezła terapia przeciw garbieniu się! Chwilę pomachasz widełkami albo szpadelkiem w ogrodzie i na pewno nie będziesz się garbić!
Mieliśmy ochotę gdzieś dzisiaj pojechać, ale pogoda temu ie sprzyja, jest przejmująco zimno, więc zaczekamy na przyjemniejsze temperatury ze zwiedzaniem.
Przemyśliwujemy nad wyjazdem do Zakopanego w drugiej połowie maja. Na kilka dni... Zanim zacznie się sezon i Zakopane zaleją fale turystów. Już dawno tam nie byliśmy, a w maju już można się będzie wypuścić na szlaki i trochę powędrować po górach - czytaj: zmęczyć się i zweryfikować kondycję.
W piątek dzwoniła koleżanka z pytaniem czy nie wybralibyśmy się z nimi w pierwszym tygodniu maja na Mazury. Dla nas to jednak za późno ta propozycja, Łukasz ma już grafik na maj, a urlop zaplanowany od 17-go. Tym razem się nam nie udało zgrać. Rok temu w maju byliśmy na Roztoczu z państwem P. - spędziliśmy razem uroczy łikend, bardzo ciepły, zupełnie niespodziewanie z resztą, bo maj był przez całe dwa tygodnie zimny, a tu nagle ni stąd ni z zowąd trafił się nam upał. Ja nie miałam ani jednej bluzeczki z krótkim rękawem, więc trochę mi było gorącawo na niedzielnym spacerze.
Umówiłyśmy się z Anią, że na sierpień będziemy celować na jakiś wypad razem na łikend albo na ten długi sierpniowy łikend ze świętem. Może w przeciwnym kierunku wtedy. Oni zabiorą swoje dzieciaki, my nie, bo nie mamy i pojedziemy oderwać się od Lublina.
Póki co myślmy nad tym Zakopcem...

Brak komentarzy: