poniedziałek, 27 kwietnia 2009

Czysta cera

Dotarłam jednak do tej kosmetyczki i wyczyściła mi cerę dokładnie.
Wróciłam wieczorem do domu z wielkimi spustoszeniami na twarzy, wyglądając w znacznej mierze, jak dziecko z ospą wietrzną. Albo z trądzikiem. Mnóstwo czerwonych miejsc, zmaltretowana cera, ślady po nakłuciach, itp.

Wracałam prosto do domu, było już po 18-tej, a ja nie planowałam nic załatwiać, więc nie chciałam, aby kosmetyczka nakładała mi fluid na twarz, ale kiedy dojechałam do domu i przejrzałam się w lustrze, uznałam, że był to błąd! Wyglądałam fatalnie… Delikatnie rzecz ujmując.
Jeszcze ja sama, to tego nie widziałam, bo po oszacowaniu strat odeszłam od lustra i więcej w nie już nie spoglądałam, ale Łukasz przecież mieszka ze mną i on mnie widział co chwila! Jakoś jednak nie przestraszył się ani nie przejął tym. Ma mocne nerwy! :)

Wyleżałam się na leżance w gabinecie, aż trudno było mi rozprostować kości, jak wstałam. Wynudziłam się przy tych maseczkach, parówkach i innych wynalazkach i jak tak leżałam słuchając grającego w gabinecie radia, to pomyślałam, że następnym razem założę sobie swoja MP3-kę na uszy i włączę audiobooka. A moi „Chłopi” się nieubłaganie kończą! Już u nich lato, a to ostatni tom! Tak się przyzwyczaiłam do tej książki i przywiązałam do jej bohaterów, że aż trudno mi wyobrazić sobie, że się niedługo skończy! A tak mi uprzyjemnia życie! I drogę, jak idę na piechotę, i sprzątanie czy gotowanie w domu, i kopanie ogródka… Rewelacyjny uprzyjemniacz czasu.
W kolejce po „Chłopach” jest „Nad Niemnem” – ulubiona lektura (i film) mojej Mamy. Ja chyba tej książki nie przebrnęłam, nie pamiętam nawet czy była to nasza lektura w LO… Wiem doskonale o czym jest, bo film widywałam nie raz, jak Mama oglądała. Ale książki nie przeczytałam. Chłopów z resztą tez nie – po pierwszym tomie się zniechęciłam. W formie audiobooka wszystko jest znacznie atrakcyjniejsze, a jeszcze jeśli jest dobrze przeczytane, to już zupełnie wciąga.
Poza tym mam zamiar wysłuchać „Ziemi obiecanej” – Łukasz stwierdził, że mi się spodoba, bo tam też jest wielu bohaterów- taka typowa twórczość Reymonta, „Lalki” – ta co prawda czytałam prawie do końca i była zupełnie do przyjęcia. No nie jestem fanką polskiej literatury – na pewno nie tej klasycznej. Jakaś ona ciężkostrawna. I w dodatku ten przymus czytania jako szkolnych lektur jest zniechęcający i potrafi obrzydzić nawet najciekawszą książkę. Dalej czeka na odsłuchanie też biografia Jacqueline Kennedy Onasis, a potem… to już chyba będzie jesień! Pomyślimy wtedy. :)

Brak komentarzy: