wtorek, 21 kwietnia 2009

Odżywam powoli

Nie wiem dlaczego nie mogę spać w nocy, budzę się co chwila i nie mogę zasnąć, nawet pomimo, że padam z nóg ze zmęczenia i nie mogę nawet oczu utrzymać otwartych. To już kolejna taka czujna noc, więc trochę się czuję niewyspana.
Rano wybrałam się ekspresowo do pracy. Streściłam się maksymalnie.
Znów się nie wyspałam, więc ciężko mi było podjąć tą dramatyczną decyzję rano, że już kończę to błogie lenistwo i wychodzę z łóżka. Zmusiłam się dopiero około 8,02 a planowałam dotrzeć do pracy najpóźniej z kwadrans przed 9-tą. I udało mi się wylecieć z domu o 8,35, czyli – biorąc pod uwagę moją malusieńką odległość do pracy i doskonały dojazd – zdążyłam na czas.
Nawet umyłam włosy, ułożyłam ( na szybko) i zrobiłam prawie cały makijaż. Rzęsy pomalowałam już w pracy na przerwie herbacianej w kuchni. To zajęcie wymaga precyzji, skupienia i dłuższej chwili, aby rzęsy ładnie i równo pociągnąć tuszem i wyciągnąć do góry.
Zaraz po wyjściu z klatki przekonałam się, że balerinki mnie tak skutecznie obtarły, że nawet w starych wygodnych czółenkach nie dam rady chodzić. Pokuśtykałam więc do samochodu i potem przykuśtykałam z samochodu do pracy , ale co się przy tym nacierpiałam, to moje. Upieram się więc dalej przy mojej wersji , że buty na płaskim obcasie szkodzą i nie nadają się do użytku… Mój wczorajszy przypadek tylko to potwierdził! :)
Wyjazd do Zakopanego powoli się zarysowuje w szczegółach. Wstępnie ustaliliśmy termin wyjazdu 21 maja, wracać będziemy 26-go maja. Pięć noclegów, sześć dni. Myślę, że wystarczy nam z powodzeniem na kilka wycieczek w góry, odpoczynek i pocieszenie się Zakopanem.
Ja oczywiście zamierzam latać po górkach ile się da, muszę zużyć trochę buty trekkingowi. Biedne, leżą w szafie i tylko wyskakują czasem na wycieczki. Nie biegały po górkach już długo, długo…
Dzisiaj w pracy niemoc mnie już odeszła, ale za to padła na innych - na druga zmianę. Ja już mam z powrotem powera, nie za dużego, ale zawsze to jakaś poprawa w porównaniu do wczorajszej zezwłoki. Dzisiaj za to Marzena i Jola narzekały, że ledwo siedzą. Jak dobrze, że ja już mam więcej energii!
Łukasz pracuje do 22, więc mam samotne popołudnie… Hmm… nie przepadam za takimi. Nie zdarzają się często, ale zawsze to jakaś dezorganizacja życia i taka pustka w mieszkaniu wtedy zapanowuje.
Idę na aerobik oczywiście. Dzisiaj już mięśnie mi jako tako odzyskały sprawność, więc można je zmęczyć… Wczoraj wieczorem nawet udało mi się pomachać trochę nogami, poćwiczyłam sobie z Łukaszkiem.
Obejrzę sobie wieczorem nowy odcinek "Brothers & Sisters", poczytam jane Fondę. I może w końcu zmobilizuję się do zdepilowania nóg... Mam na łydkach włoski w sam raz pod depilator, czas je wyrwać, bo nie mam jak założyć spódniczki do rajstop.
Amelka kiedyś w lato przejechała rączką po mojej łydce, kiedy już mi urosły świeże włoski i była bardzo zdziwiona, że - cytuję: mam kolce na nogach. :) Strasznie mnie to rozbawiło, ale oczywiście od razu poleciałam z depilatorem do łazienki i wykarczowałam ten las. Może więc dzisiaj też się kolców pozbędę...

Brak komentarzy: