piątek, 10 kwietnia 2009

Przygotowania świąteczne

Idą święta Wielkanocne... Już są tuż, tuż.
Wszyscy sprzątają, robią porządki przedświąteczne, planują menu na Wielkanocny stół, robią zakupy. Miasto żyje nadchodzącym łikendem świątecznym i przygotowaniami. Większość osób pracuje dzisiaj trochę krócej niż zazwyczaj i spieszy do domów, mając przed sobą radosną perspektywę całych 3 dni świąt, bez pracy, z odrobiną odświętności, spotkaniami rodzinnymi i wypoczynkiem.
Ja też wyszłam dzisiaj chwilę wcześniej niż w każdy piątek.
Najpierw pojechałam do Plazy odebrać MP3-kę. Kupiłam Vedię, ma trochę więcej pojemności niż Philips i kilka funkcji więcej. Philipsa będzie używać Mama, która nabrała ochoty na taki umilacz czasu, a Vedię ja. Na razie nie wiem jeszcze która z tyvh MP3-jek jest lepsza, wiem natomiast, że Philips jest świetna i mam do niej ogromny sentyment. Po tych trzewch tygodniach, kiedy ją miałam, bardzo sie do niej przywiązałam i bardzo ją polubiłam. Mama na pewno będzie z niej zadowolona, Philips bardzo ładnie gra, ma czyściutki dźwięk.
Mam nadzieję, że Vedia też okaże się bardzo fajna. Póki co - jeszcze się uczę jej obsługiwać.
Pojechałam prosto do Rodziców. W tym roku spędzamy święta trochę u nich, trochę u siebie, nie jedziemy na Wielkanoc do Mielca, więc pojechałam do Rodziców, aby pomóc w przygotowaniu świąt.
Upiekłam dwa placki i pojechaliśmy z Tatą i Amelka odebrać Taty samochód z warsztatu. Warsztat byl niedaleko, pod Lublinem, ale trzeba było zaczekać profilaktycznie na Tatę, bo coś jeszcze w aucie poprawiali, więc nie było do końca pewne, czy wróci swoim samochodem, czy będzie potrzebował podwózki. Ależ się wynudziłyśmy z Amelką, czekając na Tatę! O rany! Ponad godzinę siedziałyśmy w aucie, pokręciłyśmy się koło auta, słuchałyśmy muzyki, trochę posłuchałyśmy "Chłopów", Amelka urządziła sobie zawody w skakaniu z murka w dal i w bliż, przejrzała zawartość schowka w moim aucie, pobawiła się rozkładanym scyzorykiem, przejrzała zawartość mojej torebki i namalowała mi obrazki w notesiku i napisała mi list. Zjadłyśmy dwa orzechy włoskie, jakie jeździły ze mną w aucie od 2.5 roku, odkąd dał nam je Pawelłz Łańcuta. Rozejrzałyśmy się dookoła w poszukiwnaiu jakiegokolwiek sklepu, bo miałyśy rozpaczliwą ochotę na coś słodkiego, ale niestety droga na Zamość jest jałowa pod tym względem. Typowa trasa szybkiego ruchu.
Jednym słowem robiłyśmy wszsytko, aby zabić nudę, ale cokolwiek wymyśliłysmy - wystarczało nam tylko na chwilę. W końcu Tata wyjechał swoim Audi i mogłyśmy wrócić do domu. Po drodze wskoczyłyśmy do sklepu i kupiłyśmy sobie w nagrodę za cierpliwość żelki o smaku coli. Bardzo pyszna nagroda pocieszenia.
Fajnie jest przygotowywać święta u Rodziców. Bardzo fajnie.
Święta Wielkanocne zawsze kojarzą mi się z początkującą wiosną, typowym dla tej pory krajobrazem - odrobina zieleni dookoła, ale nada goły krajobraz pozimowy. Trochę słońca, wiaterek, już taki bardzo ożywiony świat. Ma to wiele uroku. Chociaż same święta znacznie tracą w porównaniu do Bożego Narodzenia. Te traktuje się trochę po macoszemu. Może i Wielkanoc to najważniejsze święta dla chrześcijan, ale Boże Narodzenie jest znacznie bardziej nastrojowe i obchodzi się je z większym entuzjazmem.

Brak komentarzy: