piątek, 20 listopada 2009

Świąteczny falstart

Wszędzie już trwa kampania bożonarodzeniowa.
W marketach - pełno choinek, bombek, świeczek, przeróżnych ozdóbek i choinkowych świecidełek.
W TV - powiedziałabym, że są reklamy świąteczne, ale to musiałabym zgadywać i blefować, bo tak naprawdę, to nie wiem, co leci w TV, bo tego wynalazku nie tykam. Sam telewizor owszem, włączyłam nawet wczoraj, kiedy puszczałam sobie "Mamma mia!" z odtwarzacza DVD, ale żaden program się nie włączył, bo do tego musiałabym wziąć do trzeciej ręki, której nie mam, trzeci pilot od dekodera UPC. Inna sprawa, że nie wiem, na którym kanale ten dekoder puszcza telewizję, a że przestawiłam sobie na HDMI od DVD, to nie wiedziałam nawet, jak wrócić. Obejrzałam film i wyłączyłam.
Swoją drogą, to mamy tego ustrojostwa poprzyczepiane do tego telewizora aż nadto. Odtwarzacz video, bo Łukaszowi jest niezbędny, ja z resztą też mam różne filmy z Audrey Hepburn na kasetach video. Dekoder UPC, odtwarzacz DVD, a czasem też pen drive. Ciekawe czy telewizor czuje się czasem, jak choinka. W dodatku świeci... :)
To tylko laptopa nie da się do telewizora przymontować, bo telewizor jest zbyt nowoczesny, a laptop nie nadążył za nim. I chociaż dzieli ich różnica może półtora roku, to telewizor jest technologicznie z dwa pokolenia do przodu w porównaniu do laptopka.
Mimo tego bez laptopa bym nie wyżyła, a bez telewizora obchodzę się spokojnie.
Ale wracając do tych świąt, bo tak zboczyłam z trasy.
Byliśmy dzisiaj w OBI - kupiliśmy lustro, niestety nasze kołki w ścianie mają inny rozstaw niż zaczepy przy lustrze, a do tego są wbite ciut za nisko, wiec lustro stanęło w kącie i cierpliwie czeka na wiertarkę. Przynajmniej do jutra, o ile Łukasz sam się tego wyzwania podejmie i wywierci dziury w ścianie. To chyba nie jest wielka filozofia, nie?
W OBI cały jeden dział jest zasypany ozdobami świątecznymi wszelkiego rodzaju.
Obejrzeliśmy je sobie, oglądnęliśmy też choinki i może w tym roku kupimy jakieś drzewko przyzwoitej wielkości. Nasza choinka 40-to centymetrowa robi mało świątecznego nastroju w święta, bo nie mieści się na niej ani jedna bombka. Jest sobie owinięta sznurkiem drobniutkich lampeczek i to by było na tyle.
I co w związku z tymi ozdobami w marketach?
Najpierw pomyślałam, że to trochę za wcześnie, aby tak propagować święta & co, bo przecież to dopiero listopad. No, ale to było 2 tygodnie temu, zaraz po tym, jak uprzątnęli z półek znicze po święcie zmarłych i od razu wystawili kolejne święta o zgoła odmiennym charakterze. To nic, że 2 miesiące przed ich faktycznym terminem. Coś musi napędzać rynek.
Ale dwa tygodnie później stwierdzam, że wszystko jedno - fajnie, że idą święta, niech te choinki i bombki będą w tych marketach, przynajmniej miło obejrzeć. Lepsze to, jak produkt sezonowy w L'eclercu, niż garnki na wagę.
Chodząc między półkami i oglądając te kolorowe bombeczki i inne ozdobniki, jest mi tak miło i przyjemnie. I nawet ta ponura i ciemna pora roku nabiera jakiegoś sensu, bo jak już się dotrwa do świąt, to najpierw jest chwila oddechu i odpoczynku, a zaraz potem jest Nowy Rok. A ja wciąż pamiętam takie pokrzepiające przysłowie, które przeczytałam w staromodnym kalendarzu ze zdzieranymi kartkami, kedy byłam mała:
na Nowy Rok dzień dłuższy na barani skok.
Więc, jeśli dotrwamy do Nowego Roku, to będzie coraz dłużej widno po południu i przestanę się czuć, jak szalona lunatyczka.
A skoro w sklepach już święta, to można pozwolić sobie na tą małą iluzję, że święta tuż tuż. I to znacznie poprawia nastrój i nastawienie.
A poza tym, trzeba już myśleć o prezentach pod choinkę. Za trzy tygodnie na mieście będą korki, na parkingach zabraknie miejsca, w sklepach będzie tłok i odejdzie mnie ochota na kupowanie czegokolwiek. Jakbym tylko miała jeszcze pomysły na to, co komu kupić... To jest zawsze najtrudniejsze do przebrnięcia.
Nic dziwnego, że Święty Mikołaj zrejterował z tej posady i już nie roznosi prezentów. Od tego myślenia można dostać bólu głowy, sfrustrować się i popaść w depresję.
Oj, jakby tak mieć chociaż odrobinkę natchnienia w tym roku... Od października poszukuję natchnienia i kiepsko mi to idzie. Zero rezultatów. No nic, mam nadzieję mimo wszystko. :)

Brak komentarzy: