poniedziałek, 9 listopada 2009

Kraj na "A"

Ciągnąc dalej wątek oparów marihuany i jej zbawiennego wpływu na rozum...
Będąc w USA, kilka lat temu, pracowaliśmy w hotelu z młodymi Amerykanami.
My pojechaliśmy tam na program Work & Travel, w wakacje, w przerwie między jednym rokiem studiów, a drugim. Pracowaliśmy tam jako obsługa hotelowa, w różnym zakresie, od sprzątania, po kelnerstwo i pracę jako kucharz. Jak kto popadł i gdzie była potrzebna para rąk.
Ciekawe to były czasy, było tam kilku osobników z przeróżnych państw typu Chiny, Indie, Zimbabwe, Chorwacja. Panowała zdecydowanie wielokulturowość i ogólnie pojmowana wielowątkowość…
Amerykanie byli młodsi od nas, bo ich wiek oscylował w okolicach 18-20 lat, a my w większości byliśmy o kilka lat starsi. Byli w naszym odczuciu dzieciakami. Fizycznie dorośli, mentalnie – zupełnie niedojrzali.Student wśród nich trafił się jeden, bo ich edukacja utknęła na etapie, na którym przestawała być obowiązkowa. Niestety w ich przypadku brak edukacji szedł rażąco w parze z brakiem wiedzy.
W Stanach jest powszechne, że dzieci w wieku –nastu lat zaczynają na siebie zarabiać, usamodzielniają się materialnie, a jeśli coś im się w rodzinnym domu nie podoba, wyprowadzają się i żyją sobie na własną rękę. W porównaniu do Polski – jest to znacząca różnica. USA daje taką możliwość młodzieży, bo życie tam jest znacznie łatwiejsze. Dzieciaki są w stanie utrzymać się z byle pensji. Pracują w takich mało ambitnych zawodach, bo sami są mało ambitni. I żyją jakoś tak płytko, bez głębszego sensu, celu, bez wizji siebie w przyszłości, bez aspiracji i dążenia, aby sobie jakoś poprawić standard.
Za to nie ustają w poszukiwaniach głębszego sensu, tyle tylko, że w sposób dosyć ograniczony. Upalają się gandzią i chodzą najarani całymi dniami. Zdaje się, że życie wtedy jest dla nich łatwiejsze, znośniejsze… sensowniejsze? Nie wiem.
Za to wiem, że całą tą gadkę, którą nam zasuwali na studiach, ze trawka nie uzależnia, można sobie między bajki włożyć! Brednia totalna. Trawka uzależnia, jak diabli i po odstawieniu trawki wszyscy tubylcy chodzili wściekli i rozdrażnieni, jak gniazdo szerszeni. Zawsze było wiadomo, kiedy im się towar skończył, bo nie można było się z nimi nijak porozumieć.
Najlepsze z tego wszystkiego były ich wypowiedzi. Tchnęły głębokim sensem i mądrością życiową. Pomijając ich tłumaczenie, że trawką w Stanach częstuje się znajomych, jak herbatą w Europie – były jeszcze lepsze kwiatki. Ja osobiście nie uwierzyłabym, gdybym tego nie słyszała na własne uszy.
Młodzi Amerykanie pewnego pięknego dnia rozprawiali o tym, jak to byłoby pięknie, gdyby marihuana nie była ścigana prawem i gdyby można było ją legalnie palić, jak papierosy. I w pewnym momencie z rozrzewnieniem zaczęli snuć opowieść o tym, jak to w Europie jest kraj na „A”, w którym gandzia jest legalna i można ją palić sobie w barach. My, europejscy Polacy, spojrzeliśmy po sobie i zrobiliśmy minę pod hasłem „Dziwne rzeczy wygadują”.
- Holandia – powiedziałam młodej Amerykance, która akurat się tak rozmarzyła.
Spojrzała na mnie i zaprzeczyła gwałtownie:
- Nie Holandia, kraj na „A”, zapomniałam, jak się nazywa…
- Holandia. – byłam niewzruszona – W Holandii są hasz-bary i tam jest palenie gandzi legalne. Nie ma innego kraju na „A”.
Dziewczyna twardo obstawała przy swoim:
- Mówię ci! Kraj na „A”! – wytężyła pamięć i nagle oświeciło ją – Amsterdam! – wykrzyknęła.
Ja za to zamilkłam. Wydawało mi się, że co, jak co, ale Europa, jako stary kontynent, to jest dosyć powszechnie znana część świata i należało by orientować się, jakie są tam / tu kraje. I owszem, nie trzeba znać stolic krajów, ale może przynajmniej same nazwy krajów…
Powiedziałam dziewczynie, że Amsterdam jest stolicą Holandii i kraj o który jej chodzi, to nadal Holandia. Była szczerze zaskoczona. Ale założę się, że przy kolejnej rozmowie jej wymarzone miejsce na ziemi nadal było „krajem na „A”.

2 komentarze:

marko pisze...

Z ostatnio udzielonego wywiadu L.Kolakowskiego, pytany przez dziennikarza RMF FM o losy pobytu w stanach i pozniejszej zmianie osiedlenia sie w Londynie zadecydowal fakt wyznawana dosc dziwnej filozofia zycia mlodziezy amerykanskiej - nie rozwijajac juz tematu na dobre!

Unknown pisze...

Ha ha! Potrafię to zrozumieć! :)