Poszliśmy wczoraj na "Rewers" - polski film, okryty chwałą po ostatnim Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, zdobył mnóstwo nagród, pochwał i został okrzyknięty najlepszym polskim filmem.
Oglądaliśmy w TV to rozdanie nagród i widzieliśmy urywki filmu. Zapowiadał się interesująco.
Koncepcja bardzo ciekawa i oryginalna - czarno biały film o bardzo szarych czasach PRLu.
Nabrałam ochoty na oglądnięcie "Rewersu". Głównymi postaciami tam miały być trzy kobiety z trzech różnych pokoleń, pomyślałam więc, że to kino w sam raz dla mnie.
No i wczoraj go obejrzeliśmy.
Powiem tak - może jednak wolałabym obejrzeć jakiś awers, a nie rewers...
Zdecydowanie określenie "rewers" bardzo do tego filmu pasuje. I dokładnie taki "rewers" ujawniła akcja filmu, kiedy to nastąpił dramatyczny jej zwrot i wszyscy w kinie otwarli buzie ze zdumienia.
Łukasz wyszedł z kina zachwycony tym filmem. Ja wyszłam w zdecydowanym szoku. Długo jeszcze nie mogłam się otrząsnąć z tych niespodziewanych wrażeń.
Jeśli wyznacznikiem dobrego kina jest zaskakujący zwrot akcji i wywarcie na widzu niezapomnianego wrażenia - film jest bardzo udany. Ale jeśli ktoś lubi kino w nieco lżejszym wydaniu i mniej... niepokojące, to może niech sobie odpuści.
Film gwarantuje całą gamę przeżyć i to momentami bardzo mocnych przeżyć. Daje do myślenia i zmusza do wracania do niego myślami jeszcze długo po jego obejrzeniu.
Ja fanką polskiego kina nie jestem i może na palcach jednej ręki wyliczyłabym filmy, jakie mi się spodobały. Zapewne wielkiej wartości artystycznej żaden z nich nie ma. Kilka wydało mi się bardzo fajnych, ale-zawsze-coś-tam - zawsze jakaś rysa, jakiś zgrzyt się znalazł.
Większość filmów jednak jest dla mnie bardzo nieprzyjemna w odbiorze. Nic na to nie poradzę.
Dawno temu telewizja puszczała prawie tylko polskie filmy. Ja ich trochę obejrzałam. Niektóre tylko kawałkami. Wtedy byłam za mała, aby zobaczyć w nich jakieś drugie dno, które nobilituje te mroczne elementy i efektem tego zraziłam się do polskiego kina i mam o nim taką opinię, jaką mam: polskie kino jest mroczne i obskurne. I tu bardziej mi pasuje angielskie znaczenie słowa "obscure" niż polskie.
Polskie kino zostawia we mnie nieprzyjemne wrażenie mroczności i nie mogę się potem z tego otrząsnąć przez bardzo długo.
Więc Łukasz ubolewa nad tym, że nie jest w stanie mnie przekonać do polskiego kina, ale to jest niewykonalne. Te wszystkie schizy, o jakich opowiadają niektóre filmy, te zaburzone zachowania bohaterów - to mnie przerasta. Niby to fikcja, ale wrażenie pozostaje. Polskie filmy zawsze wydają mi się o wiele bardziej realistyczne, niż zagraniczne. I dlatego też tak mocno do mnie trafiają i tak je mocno przeżywam.
Więc ci, co oglądali "Rewers" pewnie się nie zdziwią, że mi film nie podszedł.
Ale dostrzegam w nim pewne walory artystyczne, ciekawe zdjęcia, fajna koncepcja. Tylko na fabułę jestem za mało odporna, aby to docenić.
Wierzę Łukaszowi, że film był świetny, zwłaszcza jego mina po wyjściu z kina była wiele mówiąca. Był zachwycony.
No cóż - podobno przeciwieństwa się przyciągają? Ja, ze swoimi wrażeniami, byłam w przeciwnym końcu tego rankingu - wyszłam z kina w szoku i z niepokojem.
I było mi trochę niedobrze...
Oglądaliśmy w TV to rozdanie nagród i widzieliśmy urywki filmu. Zapowiadał się interesująco.
Koncepcja bardzo ciekawa i oryginalna - czarno biały film o bardzo szarych czasach PRLu.
Nabrałam ochoty na oglądnięcie "Rewersu". Głównymi postaciami tam miały być trzy kobiety z trzech różnych pokoleń, pomyślałam więc, że to kino w sam raz dla mnie.
No i wczoraj go obejrzeliśmy.
Powiem tak - może jednak wolałabym obejrzeć jakiś awers, a nie rewers...
Zdecydowanie określenie "rewers" bardzo do tego filmu pasuje. I dokładnie taki "rewers" ujawniła akcja filmu, kiedy to nastąpił dramatyczny jej zwrot i wszyscy w kinie otwarli buzie ze zdumienia.
Łukasz wyszedł z kina zachwycony tym filmem. Ja wyszłam w zdecydowanym szoku. Długo jeszcze nie mogłam się otrząsnąć z tych niespodziewanych wrażeń.
Jeśli wyznacznikiem dobrego kina jest zaskakujący zwrot akcji i wywarcie na widzu niezapomnianego wrażenia - film jest bardzo udany. Ale jeśli ktoś lubi kino w nieco lżejszym wydaniu i mniej... niepokojące, to może niech sobie odpuści.
Film gwarantuje całą gamę przeżyć i to momentami bardzo mocnych przeżyć. Daje do myślenia i zmusza do wracania do niego myślami jeszcze długo po jego obejrzeniu.
Ja fanką polskiego kina nie jestem i może na palcach jednej ręki wyliczyłabym filmy, jakie mi się spodobały. Zapewne wielkiej wartości artystycznej żaden z nich nie ma. Kilka wydało mi się bardzo fajnych, ale-zawsze-coś-tam - zawsze jakaś rysa, jakiś zgrzyt się znalazł.
Większość filmów jednak jest dla mnie bardzo nieprzyjemna w odbiorze. Nic na to nie poradzę.
Dawno temu telewizja puszczała prawie tylko polskie filmy. Ja ich trochę obejrzałam. Niektóre tylko kawałkami. Wtedy byłam za mała, aby zobaczyć w nich jakieś drugie dno, które nobilituje te mroczne elementy i efektem tego zraziłam się do polskiego kina i mam o nim taką opinię, jaką mam: polskie kino jest mroczne i obskurne. I tu bardziej mi pasuje angielskie znaczenie słowa "obscure" niż polskie.
Polskie kino zostawia we mnie nieprzyjemne wrażenie mroczności i nie mogę się potem z tego otrząsnąć przez bardzo długo.
Więc Łukasz ubolewa nad tym, że nie jest w stanie mnie przekonać do polskiego kina, ale to jest niewykonalne. Te wszystkie schizy, o jakich opowiadają niektóre filmy, te zaburzone zachowania bohaterów - to mnie przerasta. Niby to fikcja, ale wrażenie pozostaje. Polskie filmy zawsze wydają mi się o wiele bardziej realistyczne, niż zagraniczne. I dlatego też tak mocno do mnie trafiają i tak je mocno przeżywam.
Więc ci, co oglądali "Rewers" pewnie się nie zdziwią, że mi film nie podszedł.
Ale dostrzegam w nim pewne walory artystyczne, ciekawe zdjęcia, fajna koncepcja. Tylko na fabułę jestem za mało odporna, aby to docenić.
Wierzę Łukaszowi, że film był świetny, zwłaszcza jego mina po wyjściu z kina była wiele mówiąca. Był zachwycony.
No cóż - podobno przeciwieństwa się przyciągają? Ja, ze swoimi wrażeniami, byłam w przeciwnym końcu tego rankingu - wyszłam z kina w szoku i z niepokojem.
I było mi trochę niedobrze...
1 komentarz:
Ja też byłem na tym filmie. Nie cierpię polskiego kina, ale ten film mi się bardzo podobał. Fakt, polskie kino jest bardzo realistyczne. Tu scena agonii po wypiciu trucizny. Ale w tym filmie, jako nielicznym z polskich, kamery używa się do malowania obrazu. Zauważ jak były filmowane sceny od czasu zwrotu akcji. Nieostro, postacie jakieś takie krzywe. Miało się wrażenie przesłuchania, szpiegowania. Dalej rozpuszczanie denata. Kamera z podłogi, z góry, z kąta. Tego zawsze brakuje w polskim kinie. Zabawy reżysera kamerą. Postacie drugo-planowe zwykle pozostają niezauważone. A tu: dyrektor, czy pan buchalter. Każdy miał jakąś swoją osobowość!
Prześlij komentarz