czwartek, 19 listopada 2009

Mała dyskryminacja

Miłość życia mojej siostry - nie chodzi mi o sztukę, tylko o Piotrusia Pana - otóż on oddaje regularnie krew. Chodzi co kilka tygodni do stacji krwiodawstwa, czy gdzie tam prowadzą taką akcję, oddaje im szklankę swoich bezcennych czerwonych krwinek razem z resztą inwentarza i dostaje w zamian kilka czekolad. Z czekolad korzysta najbardziej Kamisio. Z krwi - poturbowani przez życie pacjenci. Pewnie uratowała już życie wielu osobom, a za jej pośrednictwem Piotruś Pan.
To jest druga osoba, którą znam, która oddaje regularnie krew. I drugi facet.
Chwalebne. Niby nic, a komuś się pomaga. I to jak się pomaga...
Ja kiedyś też miałam ochotę zacząć oddawać krew, ale niestety mojej nikt by nie chciał.
Kilka miesięcy temu znajoma w pracy mocno przeżywała oddawanie krwi, bo jakiś znajomy ją zapytał, czy by nie oddała na czyjeś nazwisko. Ktoś potrzebował krwi, a w szpitalach robią tak, że podają pacjentowi krew, ale potem trzeba ją niejako "oddać" - zachęcić znajomych, aby oddali krew na nazwisko pacjenta i w ten sposób spłaciły jego dług.
Okazało się wtedy, że ja bym nie mogła oddawać krwi, bo... osoby, które ważą poniżej 50 kg nie kwalifikują się na krwiodawców.
A ja nie osiągam tej wagi progowej, no chyba, że akurat mam na sobie te 2 kg ekstra, które od kilku miesięcy nabyłam i że jeszcze dodatkowo najem się i napiję, jak bąk. Wtedy stając na wagę, zdarza się, że widuję na początku piątkę.
Co za dyskryminacja! :)
To takie trochę dziwaczne. Niby jasne jest, że nie jest to kryterium wzięte z powietrza, zapewne jest to podyktowane jakimiś konkretnymi przesłankami.
Ale co poradzę na to, że ważę tyle, a nie więcej?
Pomijam wszystko inne, ale jeśli jest się zdrowym i się nie głodzi w celu odchudzenia, to waga nie powinna być tak drastycznym kryterium selekcji.
Dyskutować z tą wytyczną nikt nie będzie. Nie można, to nie. Trudno.
Ale do tej pory jestem tym zdziwiona.
Jakbym się najadła i napiła mocno, ważyłabym te nawet z 50,1 kg, czy wtedy by mnie przyjęli? ;)
A może krew oddaje się na czczo... Wtedy jestem bez szans. Nie grzechoczę co prawda kośćmi, jak jedna moja psiapsiółka, ale magicznej piątki na wadze nie uświadczę.
No i nie wiem, jak to jest oddawać krew i chyba nigdy się nie przekonam empirycznie. No, chyba, że będzie jakiś super kryzys na rynku krwiodawstwa i będą brali krew od wszystkich, jak leci, bez względu na wagę.
Ale może lepiej już niech tą krew oddają osoby o wymaganej posturze, bo jeszcze moja komuś zaszkodzi.

1 komentarz:

Nomad pisze...

Po prostu jednorazowo pobiera się 450 ml A im człowiek większy, tym więcej krwi ma. Chodzi o to aby jednorazowy ubytek nie był zbyt duży, bo mogłoby to zaszkodzić osobie oddającej. Ale jest jeszcze większa dyskryminacja, bo mężczyźni mogą oddawać sześć razy w roku, a kobiety tylko cztery razy :)