czwartek, 19 listopada 2009

Epitet

Idąc za ciosem, to jeszcze mi się przypomniała jedna ciekawa historia z sąsiadami.
Tym razem z parteru. Nie kolidują nam wcale, bo dzieli nas jeszcze jedno piętro, ogólnie to nie mamy z nimi żadnych problemów, nie w tym rzecz.
Chodzi o to, jak się pięknie zaprezentowali. Kogoś poniosły nerwy, no i pokazał co potrafi.
Drzwi wejściowe owych sąsiadów są tuż przy schodach. Ich pech, że schody w tym miejscu prowadzą do piwnicy, a ogólnie zapalane światło rozbłyska wszędzie, poza piwnicą. Musi być gdzieś włącznik do "reszty" światła, aby się lokator mógł do piwnicy zejść na własnych nogach, a nie sturlał się do niej bezwładnie. I ktoś, kto projektował instalację elektryczną umieścił włącznik światła koło tych drzwi - w sąsiedztwie identycznego włącznika, który jest dzwonkiem do tego mieszkania. Między jednym włącznikiem, a drugim jest maksymalnie 20 cm odległości. Idąc z piwnicy w górę - pierwszy ma się pod ręką włącznik światła. Idąc z góry do piwnicy, najpierw mija się drzwi wejściowe do tych lokatorów, potem ich dzwonek, a potem dopiero jest włącznik światła.
Klata schodowa jest dobrze oświetlona, nie to, żeby w ciemności trudno było coś zidentyfikować.
Ale umiejscowienie obu włączników - dzwonka i światła jest tak niefortunne, że na pewno nie jedna osoba się myli.
Ja sama pomyliłam się raz. Zakręciłam się na tych schodach, jak słoik ogórków i chyba mózg mi chwilowo stanął, bo chcąc wyłączyć światło - zadzwoniłam do sąsiadów. A żeby było śmieszniej - zdążyłam już dotrzeć na pierwsze piętro, gdzie jest tylko jeden włącznik TYLKO do dzwonka. Ja szłam mocno zamyślona. Tak mocno, że nie zauważyłam, że wyszłam już z piwnicznej klatki schodowej, na normalną, ze minęłam wyłącznik światła do piwnicy i wcale światła nie zgasiłam i że jestem już o jedną kondygnację za wysoko, aby to zrobić. Nacisnęłam przycisk zupełnie bezmyślnie i usłyszałam, jak z drugiej strony drzwi dzwoni dzwonek. Zbaraniałam. Ale nikt nie wyszedł, akurat mieszkanie było puste, nie było kogo przepraszać - więc zwiałam do siebie. :)
Wracając do sąsiadów z parteru.
Pewnego dnia na włącznikach przy ich drzwiach pojawiły się... elementy ozdobne zrobione czarnym markerem. Na dzwonku symbol dzwonka. A na włączniku napis: "światło baranie".
Baranie??
A to kogoś fantazja poniosła!
Włącznik z ozdobnikiem powisiał z tydzień lub dwa, aż w końcu chyba konserwator go wymienił na nowy i znów czysto-biały.
No i teraz ciekawe - może była jakaś mocno niefortunna seria pomyłek, kiedy to ludzie wydzwaniali do tych lokatorów, chcąc zgasić / zapalić światło? Przypuszczam, że tak. Lokatorom brakło nerwów do latania i otwierania drzwi niepotrzebnie, może nawet w nocy ktoś do nich zadzwonił i ich obudził... Możliwe.
Ale ten epitet na włączniku był jednak zbędny.
Można było wykazać się większą dozą opanowania i kultury i podarować sobie wyzwiska. przynajmniej lokatorzy wyszliby z tego z twarzą. A tak - wszyscy, którzy widzieli napis na włączniku mają takie nieprzyjemne poczucie, że tu mieszka ktoś, kto się mocno irytuje i bywa nieprzyjemny.
A tak - lokatorzy wielkiej klasy nie zaprezentowali.
I przez to - całe to zamieszanie się na nich zemściło.

Brak komentarzy: