wtorek, 3 marca 2009

Zakład? No to zakład!

Wczoraj w pracy na przerwie spotkałam siedziałyśmy z Agatą w kuchni plotkując sobie nad kanapkami, kiedy przyszedł Paweł, kolega z innego działu. Z Pawłem zawsze można sobie pożartować, jak się okazuje z niego też można sobie zażartować.
Gadu, gadu, temat zszedł się na organizację banku i Paweł stwierdził, że nad ich działem nie ma zastępcy dyrektora, jest tylko ich naczelnik i od razu nad nim dyrektor. Ja na to, że to niemożliwe, nad każdym naczelnikiem działu stoi zastępca dyrektora. Paweł najpierw obstawał przy swoim zdaniu, ale ja twardo twierdziłam, że to niemożliwe, chociaż upierałam się tak tylko dla zasady, bo wcale nie pamiętałam, jak dokładnie wygląda struktura firmy. Od słowa do słowa założyliśmy się o paczkę batoników z Biedronki, oczywiście oboje przekonani, że mamy rację. Chociaż w zasadzie to nie, ja byłam przeświadczona, że przegram ten zakład, bo nie przykładałam się do zgłębienia całej struktury organizacyjnej naszej firmy, ograniczyłam się tylko do kilku interesujących mnie działów. Było bardzo prawdopodobne, że Paweł, jako mocno zainteresowany - powinien wiedzieć kto jest jego zwierzchnikiem i ilu tych zwierzchników jest. Ale co nam szkodziło założyć się?
Agata przecięła zakład i dyskusja trwała dalej.
Paweł - po moich stanowczych protestach, że niemożliwe, aby zastępcy dyrektora nad jego działem nie było - zaczął mięknąć. W pewnym momencie stwierdził jednak, że na wykresie, jak wygląda struktura banku wyraźnie nad jego działem jest tylko dyrektor. Agata zachęcona okazją do wkręcenia Pawła zaprotestowała, że teraz weszła zmiana i od zeszłego tygodnia obowiązuje nowy wykres, na którym wicedyrektor jest. Paweł na ten argument zastanowił się i przyznał, że on widział tylko ten stary wykres, ale nie ma dostępu do ostatnich publikacji, więc nowego nie widział... Agata na to, że starych publikacji nie aktualizuje się, więc tylko w nowych można to sprawdzić, a skoro Paweł do nowych nie ma dostępu, to my to sprawdzimy i wyślemy mu mailem. Rozeszliśmy się do swoich pokoi, Paweł zaintrygowany i jakby zamyślony, a my obie uchachane i ucieszone, że żart się nam udał.
Siadłam do komputera i odszukałam wykres z organizacją banku, oczywiście był tylko jeden, dokładnie ten, który znał Paweł, żadnych zmian nie było i nic nowego nie było publikowane. Ale co nam tam!
Wrzuciłam wykres w painta, troszkę zmodyfikowałam i już nad działem Pawła był wicedyrektor i dopiero dyrektor. Wysłałam to do Pawła i Agaty.
Agata stwierdziła, że trzeba było bardziej się do tego modyfikowania przyłożyć, bo kreska łącząca jednostki była nierówna i można było podejrzewać, że to oszustwo. Paweł oczywiście też podejrzewał, że coś kręcimy, odpisał, że chyba ten wykres był sklecony naprędce, ale ja już szłam w zaparte i utrzymywałam, że skądże znowu! To jest najświeższa struktura organizacyjna firmy, taka obowiązuje i zakład wygrałam ja.
Paweł nie odpisał już nic. Byłam ciekawa czy przyznał mi rację, czy wykrył nasze matactwa, ale nie dopytywałam się, czy przyniesie mi moją (niby) wygraną.
A dzisiaj rano w kuchni zjawia się Pablo i przynosi mi paczkę moich ulubionych batoników! Ależ nas zaskoczył! A jak nas ucieszyło, że wyprowadziłyśmy go w pole! Dzika radość. Czekoladki zjedliśmy razem z Pawłem i całym naszym zespołem. Ale czułam potrzebę wyprowadzenia Pawła z błędu, który mógł mieć jakieś wymierne skutki w rzeczywistości. Skoro łyknął ten żart, to kto wie, kiedy to mogło się na nim zemścić. Napisałam więc w mailu, że tak naprawdę, to zakład wygrał on, ale byłyśmy ciekawe czy uda się nam obronić swoje twierdzenie.
Kupiłam więc dzisiaj po pracy ja batoniki w Biedronce - ulubione Pawła - i jutro wręczę mu jego wygraną.
Cała wesoła historia bardzo rozbawiła nasz zespół specjalistów, chłopaki nie do końca wierzyli, że udało się nam dwóm wyprowadzić Pabla w pole. No cóż, dzisiaj poczuli słodycz wygranej i uwierzyli. :)
Paweł chyba nie ma nam za złe tego żartu, ale on ma duże poczucie humoru i potrafi docenić dobry kawał, nawet, jeśli to on sam pada jego ofiarą.

Brak komentarzy: