niedziela, 15 marca 2009

Duch bliskiego spotkania

Przeżywałam wczoraj cały wieczór spotkanie Szymona Sędrowskiego w Delimie. Opowiedziałam oczywiście o tym wszystkim domownikom, z których większość miała okazję widzieć go na scenie. Mój entuzjazm jednak nie był za bardzo zaraźliwy.
Wieczorem Łukasz pożyczył mi aby mi się Sędrowski przyśnił, kwitując sprawę stwierdzeniem, że o aktora nie ma powodu być zazdrosny. Widocznie pożyczył mi tego szczerze, bo Sędrowski mi się faktycznie przyśnił!
Śniło mi się, że Sędrowski miał próbę do tej dwuosobowej sztuki "Kamienie w kieszeniach", którą tak pragnę obejrzeć. I na próbie rozgrzewali się z tym drugim aktorem grając w kropki - długopisami na kartce. W pewnym momencie Sędrowski spojrzał na mnie i wyraźnie mnie skojarzył, bo zrobił minę w stylu: "A to ta wariatka gapiła się na mnie w sklepie!". Na tym udział Sędrowskiego we śnie się skończył, rozpoczęła się zupełnie inna fabuła. Moja Mama zaś słysząc moją opowieść, stwierdziła, że faktycznie jestem wariatka. :)
Po przemyśleniu wczorajszego zajścia, doszłam do wniosku, że jednak mogłam była podejść do Sędrowskiego i coś się odezwać, bo nie jest on jeszcze tak bardzo sławny, aby ludzie rozpoznawali go na ulicy masowo, pewnie by się więc ucieszył, że go poznałam. Niestety do teatru nie każdy chodzi, nie może więc liczyć na wielkie rzesze fanów.
Rozważałam też opcję napisania do Sędrowskiego liściku i wysłania go na adres teatru. Liścik wyjaśniałby moje głupawe zachowanie, chyba jednak to nie jest dobry pomysł, bo list brzmiałby mniej więcej tak:
"Panie Szymonie, ta szalona kobieta w Delimie, co się na pana gapiła i chodziła, jak obłąkana w tą i z powrotem, to byłam ja. Jednakże fakt, że pana zobaczyłam i poznałam, tak mną wstrząsnął, że nie mogłam się doszukać ani odrobiny rozumu w mojej głowie, błąkałam się wiec w jego poszukiwaniu dosłownie, jak przysłowiowy Żyd po pustym sklepie. Podpisano: fanka. Nie mylić z fanatyczka.".
Obiecałam sobie jednak, że jeśli spotkam Sędrowskiego po raz trzeci, to już wtedy bezapelacyjnie podejdę i postaram się coś sensownego wyartykułować.
Muszę chyba poćwiczyć i coś wymyślić i jeszcze nauczyć się tego na pamięć, w razie gdyby znów na widok Sędrowskiego mój rozum wyparował. Może wtedy uda mi się znobilitować we własnych oczach. I w oczach Łukasza, który nie może odżałować, że zaprzepaściłam taką okazję. :)

Brak komentarzy: