piątek, 6 marca 2009

Syrop z pigwy

Jakiś czas temu przywiozłam od rodziców dwa słoiczki z sokiem z pigwy. W ogrodzie rodziców rośnie krzaczek pigwowy i nawet w tym roku zaowocował. Co prawda owoców było nie za wiele - jakoś kilkanaście sztuk, ale wystarczająco dużo, aby można było coś z nich zrobić. Po przeanalizowaniu różnych możliwości zapadła decyzja, że robimy syrop do herbaty, a w dalszej kolejności nalewkę. Mój udział w robieniu czegokolwiek ograniczył się w efekcie tylko do wyszukania przepisów na Internecie, przy okazji wizyty u rodziców. Syrop zrobili już sami rodzice.
Pigwa pokrojona w plasterki i zasypana cukrem stała w kuchni i puszczała sok, po jakimś czasie, będąc znów u rodziców, zlaliśmy syrop do słoiczków, a Tata zalał owoce wódką.
Zabrałam dwa słoiczki syropu pigwowego dla nas, co bardzo ucieszyło Łukasza – on bardzo lubi herbatę z różnymi smacznymi dodatkami. Syrop miał kolor jasno-żółty, był w dodatku gęsty. Łukasz po jakimś czasie zużył jeden słoiczek.
I wtedy właśnie pojechałam do rodziców i zabrałam dwa małe słoiczki z białkami kurzych jajek, aby zrobić z nich bezy. Postawiłam je w lodówce i czekałam na odpowiedni moment.
Kilka dni później przyjechali do nas rodzice. Zrobiliśmy herbatkę a Łukasz pyta czy chcą do niej syropu z pigwy.
- Mamy jeszcze trzy słoiczki, jest bardzo smaczny - dodał.
Ja spojrzałam na Łukasza zaskoczona i zastanowiłam się przez chwilę co on mówi? Skąd te trzy słoiczki, skoro były tylko dwa i w dodatku jeden już wypity. Od razu skojarzyły mi się białka z jajek i zawahałam się czy mam to od razu wyjaśnić, czy może poczekać kilka dni, Az Łukasz doleje ich sobie do herbaty myśląc, że to syrop z pigwy.
Nie wytrzymałam jednak i zaczęłam się śmiać, rodzice też domyślili się, że to nie może być pigwa, skoro aż tyle słoiczków nie było. Mama też załapała, że Łukasz musiał pomylić słoik z białkami z syropem, bo widziała, że zniknęły jej z lodówki białka.
Łukasz niestety został wyprowadzony z błędu, zanim mógł spróbować jak smakują białka z herbatą… A strasznie żałowałam, bo sama wizja takiej sytuacji mnie rozśmieszyła totalnie: pewnego pięknego dnia Łukasz robi sobie herbatkę i dolewa syropu z pigwy, który w rzeczywistości jest białkiem jajka. Zimne białko by się nawet nie zsiadło w gorącej herbacie, więc sytuacja mogła się rozwinąć bardzo ciekawie.
Łukasz zapewne nie zorientował by się że to białka i dopiero po spróbowaniu herbaty stwierdziłby, że syrop się ewidentnie zepsuł – sam z resztą przytaknął, że to najbardziej prawdopodobny scenariusz.
Wyjaśniłam jednak Łukaszowi, że te nowe dwa słoiczki wcale nie zawierają syropu, lepiej ich do herbaty nie dolewać, straciliśmy więc okazje przekonania się empirycznie jak smakuje herbata z białkiem. Albo raczej; jak reaguje Łukasz na herbatę z białkiem. :)
Z pigwy w drugim rzucie Tata zlał pyszną nalewkę. W środę u rodziców piliśmy ją do imieninowej kolacji. W zasadzie to pili wszyscy poza mną, bo ja wracałam jako kierowca. Pigwówka podobno bardzo udana – delikatna i słodka, wszyscy się nią zachwycali, ja nie bardzo jestem w stanie wyrazić swoją opinię, bo tylko dosłownie zmoczyłam usta w kieliszku i posmakowałam. Słodka była, trochę alkoholowa, a że przepyszna to póki co wierzę na słowo. Spróbuję przy innej okazji, miejmy nadzieję, że nadarzy się w miarę szybko, zanim cała pigwówka zostanie wypita przez jej amatorów.

Brak komentarzy: