wtorek, 17 marca 2009

All included

Dzisiaj mieliśmy przekrój przez wszystkie możliwe warianty pogody. Wydaje mi się to nawet ciekawe - każdy dostał to, co lubi w odpowiedniej dawce. A może raczej każdy dostał to co nie lubi...?
Rano o 7,30 wyszłam z domu wprost w mleczną zupę z super gęstej mgły. Niesamowite wrażenie, nic, co znajduje się dalej niż 15m do ciebie – nie istnieje! Można użyć wyobraźni i sobie zaszaleć wymyślając, że mieszkamy w wysokich górach albo jeszcze lepiej – wielkim mieście z drapaczami chmur, np. w Chicago. Przy takiej mgle i tak nie byłoby ich widać…. Chociaż z drugiej strony w takich metropoliach z gąszczem wieżowców, w centrum raczej mgły się nie uświadczy… Ale co tam!
Kiedy jechałam do pracy koło g. 10tej widoczność była już bardzo dobra, pogoda była szara, ale przyzwoita. Chwilę potem zaczęło świecić słońce i zrobiło się wiosennie, ale koło g. 15tej już padał śnieg i to całkiem obficie, chociaż było tak ciepło, że topił się zaraz po zetknięciu z ziemią. Natomiast po 17tej rozpadał się deszcz i wszyscy w popłochu poszukiwali parasolek. Na dokładkę wiał dosyć silny wiatr, niezbyt przyjemny był przez to wieczór, chociaż niespecjalnie pogoda robi na mnie wrażenie. Dotarłam do domu po 19tej i zaszyłam się w ciepłym, zacisznym mieszkanku.
Może deszcz spłuka kurz i brud z drzew, bo w poniedziałek rano postawiłam przyzwoicie czysty samochód pod drzewem, a po południu zastałam go w opłakanym stanie! Był cały w zaschniętej, brudnej wodzie, wyglądał zupełnie, jakby ochlapała go gigantyczna kałuża. Szukałam tej kałuży na szosie koło auta, ale nic takiego w pobliżu nie było, nie umiałam sobie w żaden sposób wytłumaczyć skąd te koszmarne zacieki?! Kamisio plastyczka miała odpowiedź gotową od razu, tylko zerknęła na auto i drzewko stojące nad nim i powiedziała, że to z drzew tak kapie brudna woda, bo są po zimie okurzone.
Dobrze, że pada deszcz, to zmyje te esy-floresy z samochodu, bo nie mogę patrzeć na takiego brudasa…

Brak komentarzy: