sobota, 10 października 2009

Tupac Changes czy kupa gwoździ?

Przypomniało mi się, jak opowiedziałam w czwartek o jeżyku na kawie w pracy.
Puczo i Marek byli tematem zafascynowani. Agata zachowała więcej powściągliwości, ale ona ma dziecko, więc już różne historie słyszała. Kiedy już chłopaki zaaferowani jeżykiem wypytali o wszystko wróciliśmy do pokoju. Po chwili Puczo zapytał od niechcenia:
- A jak się jeżyk nazywa?
Chyba nie spodziewał się faktycznej odpowiedzi, a już na pewno nie spodziewał się odpowiedzi, jaką dostał, bo odpowiedź zaskoczyła i jego i wszystkich innych.
- Tupac Changes. - odparłam bez namysłu.
W pokoju zapanowała cisza na ułamek sekundy, po czym gruchnął śmiech. I padły z różnych stron pełne niedowierzania pytania: JAK??
Więc wyjaśniłam, że kilka dni temu Łukasz zadał mi pytanie, jak się jeżyk będzie nazywał.
Odpowiedziałam, że Tuptuś, bo wszystkie jeżyki to Tuptusie, na co Łukasz się skrzywił i zaproponował, że może wymyślimy mu bardziej oryginalne imię? No więc jakie? Zaproponował Tupak.
A mi "Tupak" kojarzy się tylko z tym wokalistą Tupac'iem, który miał sławetny swego czasu przebój "Changes" i wszyscy w radio wypowiadali jednym tchem nazwę wykonawcy i tytuł piosenki. I powtarzali tak do znudzenia: Tupac Changes. Po dziesiątki razy dziennie, bo przebój z tego był dosyć popularny. I tak mi się to wryło w pamięć, że jak słyszę Tupak, od razu dopowiada mi się w myślach ciąg dalszy, czyli Changes.
Powiedziałam więc, że zgoda, będzie z niego Tupac, ale dajemy mu od razu nazwisko Changes.
I jest jeż: Tupac Changes.
I wiecie co? Przyjęło się. Już dzisiaj Amelka ćwiczyła się w nazywaniu jeżyka Tupac Changes.Wygodniej jest nie odmieniać.
Ciąg dalszy perypetii jeżyka jest taki, że dzisiaj nam jeżyk zaginął. Siedział w garażu, gdzie są meble garażowe, pod którymi jest wolna przestrzeń, są jakieś pudełka, pudełeczka, cała sterta drewna świeżo pociętego na kawałki w sam raz do kominka, jakieś płyty i inne badziewniki. Słowem: jeż ma się gdzie schować.
Pobiegłyśmy wieczorem z Amelką zobaczyć jeżyka, nakarmić go i pogadać z nim, jak mu się żyje, a tu jeża nie ma! Szukałyśmy we wszystkich zakamarkach, pod wszystkimi meblami, blatami, stołami i krajzegą - nic. Nie ma Tupaca Changes. Amba zjadła. Wróciłyśmy zasmucone do mieszkania, bo niby powinien być, raczej nie uciekł a tu go nie ma. A może jednak Adaś go sprzedał? No ale przecież na pewno nie mógł. Za to jeżyk mógł pójść sobie gdziekolwiek, ma do dyspozycji całe 100m2 piwnicy, o ile ktoś zapomni o nim i zostawi mu otwarte drzwi do tego pomieszczenia, gdzie jest garaż. A jeśli ktoś zapomni i zostawi jeżykowi otwarte wyjście z garażu na zewnątrz, to ma on do dyspozycji całe hektary pól za domem. Świetnie, jeżyka nie ma.
Ulitował się nad nami Tata i powiedział, że ona nam jeżyka zaraz znajdzie, a dokładniej wyniucha go pies. Bo przecież Toffik jest psem myśliwskim. Nie wiem, nei znam się na rasach, ale spaniele to ani nie wyglądają na myśliwskie, ani nie zachowują się. Powiedziałabym bardziej, ze Toffik to jest pies pokojowy. W dodatku jego rozum objawia się sporadycznie i w bardzo skąpych dawkach, za to brak rozumu często i obficie.
Inna sprawa, że nie wyobrażałam sobie, jak z tym psem można się dogadać? Na wiosnę, kiedy kopaliśmy ogród, Tofik na hasło "szukaj kota" kopał ziemię tak zawzięcie, że rozważaliśmy z Łukaszem wykorzystanie go do skopania działki za nas. Szukał zapewne kreta, ale może niedosłyszy czy co...?
Zastanawiałam się więc, co zacznie rozkopywać w garażu na hasło "szukaj jeża" ? Bo chyba nie betonową posadzkę? :)
Ku naszemu z Amelką zdumieniu - Tofikowi w zasadzie nie trzeba było mówić nic. Wpadł do garażu, pokręcił się i zaczął faktycznie niuchać. Przez jakieś 3 minuty biegał wokoło garażu, wąchając w zasadzie wszędzie. Czyżby jeż próbował zmylić tropy i łaził w kółko?
A potem pies zaczął sapać przy blacie z półkami, pod którym NIE BYŁO JEŻA, za to stały dwa niewielkie, ale ciężkie pudełka. Z gwoździami. Pies najpierw się wysapał, a potem zaczął poszczekiwać. Obejrzałam podłogę pod blatem dokładnie - nie ma jeża. Na co on szczeka? Obejrzałam półki, no, ale Toffik szczeka na podłogę, więc półki za wysoko. Zaczęłam więc wysuwać pudełka.
I co? Jeż zwinięty w kuleczkę ZAPAKOWAŁ się do worka foliowego, w którym były gwoździe. Najwyraźniej igły jeża czynią z niego coś na kształt fakira - gwoździe mu nie strasznie, może na nich sypiać i nie kłują go. Nie wiem, jak on się do tego pudełka wcisnął, bo było ono na wysokość prawie takie, jak ta przestrzeń pod blatem. A jednak jakoś tam wlazł.
Niestety nie miałam aparatu, aby zrobić mu fotkę. A szkoda, bo byłoby to zdjęcie pod hasłem: znajdź jeźyka. Nawet po wysunięciu pudełka wcale nie było takie oczywiste, że ta kupa gwoździ koło gwoździ to jeżyk. :)
Ekologów zapewniam, że worek foliowy nie stanowił zagrożenia dla jeża i nie mógł się w nim udusić, bo był zwinięty i tylko trochę go odstawało. I właśnie w to trochę wolnego miejsca w worku foliowym zapakował się jeż. Wsadził pyszczek głęboko, może udawał, ze to jego norka? Dupka mu się do niej nie zmieściła i pół jeża wystawało, ale nic mu to nie przeszkadzało.
W życiu bym go w tym pudełku nie szukała. Bo przecież kto z własnej woli chciałby spać na gwoździach?
A może jeżyk myślał, że w tym pudełku śpi Pani Jeżykowa i się tak do niej przytulił?
Toffik wykazał się prawdziwym węchem tropiciela. Zaskoczył mnie, bo przecież nie spodziewałam się po nim rezultatów tych poszukiwań. Zwracam psu cały jego rozumek... to znaczy honor! Jest świetnym tropicielem! Zawsze już będę poszukiwała jeża tylko z nim.:)
Sprawdzę przy następnej wizycie, czy jeż wrócił na soje kłujące legowisko. Dzisiaj go z niego wyjęłyśmy, ale ani nie chciał jeść, ani nie był rozmowny. Chyba już mu się spać chce. Następnym razem już nie będę go budzić. Jakiś potem jest nie-w-nastroju. Poczekam, aż się wyśpi. :)
Acha! Nomad, dzięki za namiar na stronkę o jeżach. :)
Po jej przestudiowaniu i rozpowszechnieniu wiedzy w narodzie, dzisiaj zapadła decyzja, że przy jesiennym wykopywaniu marchewki z ogródka zostaną też wykopane dżdżownice. Marchewki zjemy my, a dżdżownice jeżyk.
Hmm... kto by się spodziewał, że dla jednego członka rodziny w ogródku też rośnie mięso. :)
Hodowlanymi pająkami jednak Kamisio nie chce się podzielić z jeżykiem. Może by jej zmiękło serce, gdyby ją ładnie poprosił i powiedział:
- Daj mi, jestem taką małą słoninką... to znaczy jeżynką... :)

Brak komentarzy: