sobota, 10 października 2009

Grzybiarze?

Jest sezon na grzyby. Wiadomo.
W niektórych miejscach szczęśliwcy i wytrwali zbieracze znajdują pełne kosze grzybów. W innych miejscach zbieracze mają mniej szczęścia i grzybów i przynoszą do domu po dwie, trzy sztuki, zamiast dwóch, trzech koszy.
Znam oba przypadki. :)
Niektórzy lubią po prostu wędrować po lesie, nawet, jeśli nie ma w nim grzybów. Takie przypadki też znam.
Dzisiaj po drodze mijaliśmy w kilku miejscach grzybiarzy.
Rano pogoda była piękna, wymarzona wprost na zbieranie grzybów, chociaż, co ja tam o tym wiem? Nigdy nie byłam na grzybach. Ale wyobrażam sobie, że znacznie przyjemniej zbiera się je przy ładnej pogodzie, kiedy świeci słonce, a nie kiedy za kołnierz wpada zimny deszcz. :)
Zbliżając się do Zawiercia, Mama westchnęła, że chciałaby wybrać się na grzyby i połazić po lesie.
Laski w tamtych rejonach ciągną się kilometrami. Większe i mniejsze. Z resztą, na każdej trasie w tamtych rejonach są jakieś laski.
Kilkanaście kilometrów dalej zobaczyliśmy kilka samochodów zaparkowanych pod laskiem. Kręcili się przy nich ludzie. Mama oczywiście je zauważyła i wykrzyknęła:
- O! Patrzcie ile tu grzybiarzy! - wypatrywała grzybiarzy już od dłuższego czasu.
Tata zerknął na bok i rzucił krótko:
- To jest cmentarz.
I faktycznie! Domniemani grzybiarze to wcale nie byli grzybiarze. Ludzie po prostu przyjechali na cmentarz i szli na groby. Pewnie posprzątać i pomodlić się.
Typowy przykład, że często widzimy to, co chcemy, a nie to co de facto widzimy. :)

Brak komentarzy: