środa, 14 października 2009

Mam Łukaszka!

Łukasz przyjechał! Bardzo spontanicznie.
Zapakował się w autobus w Mielcu w poniedziałkowe wczesne popołudnie, a późnym popołudniem wypakował się z autobusu w Lublinie.
Bardzo się ucieszyłam na taką nagłą zmianę planów i przyjazd Łukasza.
Oznacza to, że po pierwsze już nie będzie pusto i cicho w domu, a po drugie, nie umrę z głodu.
W poniedziałek co prawda zamówiliśmy pizzę na obiado-kolację, ale wczoraj Łukasz zrobił pyszny obiadek, zrobił też zakupy, więc do naszego domu powróciło życie. :)
Jak to miło. :)
A dzisiaj spadł śnieg i myślę sobie, że to bardzo dobrze, że Łukasz przyjechał, bo podobno taka okropna pogoda ma się utrzymać do soboty, więc różnie to może być z podróżowaniem przez najbliższe dni.
Dzisiaj do Mielca na pewno nie pojedziemy, z tego prostego powodu, że mamy na kołach opony letnie. A przy takim dramacie na drogach letnie opony oznaczają rychłe samobójstwo. Zamiast do Mielca, pojedziemy więc do moich rodziców zmienić kółka. Może przy okazji Tata mi wymieni też te nieszczęsne świece.
Co lepsze - Mama wczoraj kupiła samochód! Wymarzoną Hondę jazz.
Kupili w końcu tą spod Lublina, dwuletnią. podobno w super stanie, no ale dwuletni samochód powinien być w super stanie.
A tu co? niespodzianka! Drogi zasypało, śniegu wszędzie pełno, temperatura oscyluje koło zera, więc lada moment pod wieczór zacznie to wszystko przymarzać. Ale się Mama najeździła tym swoim autkiem!
Teraz się pewnie nie odważy do niego wsiąść dopóki po pierwsze nie wróci normalna pogoda, a po drugie dopóki nie wymieni opon na zimowe, bo ma tylko letnie.
Jeśli pogoda nam pozwoli dzisiaj dotrzeć do rodziców, to obejrzymy sobie to cudo. Strasznie jestem go ciekawa. :)

Brak komentarzy: