wtorek, 7 lipca 2009

Testujemy Halle

Chyba na pocieszenie po tym fatalnym łikendzie dostałam paczkę ze streetcomu z nowym zapachem Halle Berry do przetestowania.
Bardzo mnie to ucieszyło!
Ja jestem dosłownie zapachomaniaczką pod każdym względem, więc testowanie nowych perfum jest w sam raz zajęciem dla mnie.
Do kampanii streetcom rekrutował już kilka tygodni temu, prawie miesiąc temu. Po kilku dniach od wypełnienia ankiety w ich serwisie dostałam maila, że zakwalifikowałam się do testowania zapachu i teraz mam wypełnić ankietę potwierdzającą dane adresowe.
Odebrałam maila w niedzielę po kajakach, niestety tego dnia nie można było się zalogować, bo serwis był przeładowany. Maila od streetcomu - przyznam - przeczytaam na szybko i dosyć pobieżnie. A jeśli coś odłożę na później, mogę o tym łatwo zapomnieć. Wyleciało mi więc to ankietowanie z głowy i przypomniało mi się dopiero kilka dni później. Serwis streetcom już działał, więc weszłam, wypeniłam, co miałam wypełnić i czekałam na przesyłkę. Miała przyjśc w ciągu 2 tygodni.
Kilka dni później - przy okazji jakiś porządków w poczcie - weszłam znów w maila od streetcomu i doczytałam się w nim, że miałam potwierdzić adres do wysyłki paczki do 23 czerwca. Hmm... Na to zupełnie nie zwróciłam uwagi wcześniej, bo chyba tego nie przeczytałam. A jeśli przeczytałam, to jakoś nieświadomie.
Zaczęłam się zastanawiać czy wyrobiłam się w tym terminie, bo zupełnie nie pamietałam, którego dnia potwierdziłąm adres. Pamiętałam za to, że wysyłałam zaproszenia do streetcom do znajomych. Przepytałam więc kilka osób w pracy czy dostały maila i z kiedy on był, ale nikt mi nie umiał nic konkretnego powiedzieć.
Doszłam więc do przekonania, że chyba tym razem zawaliłam sprawę, perfum nie dostanę, nic nie potestuję, bo za późno wypełniłam ankietę adresową. Szkoda, ale trudno. Odżałowałam. Nawet myślałam, że już nie ma co czekać na paczkę, bo te 2 tygodnie na jej dostarczenie minęły.
Trochę jednak nadzieję miałam, bo skoro kiedy się udało mi zalogować do streetcom - był link do potwierdzenia adresu, to chyba jeszcze czas na to nie minął.
A taka byłam ciekawa tego zapachu!
I dzisiaj rano dostałam SMSa od kuriera! Tak, warto zauważyć - SMSa. O treści mniej wiecej:
"Paczka streetcom bede miedzy 15 a 17 kurier GSL"
Zadzwoniłam więc do gościa z prośbą, aby mi tą paczkę podrzucił na Zana, zamiast na Porębę, bo do 17tej kwitłam w pracy. Bez problemu, jest to blisko, więc zawsze kurierzy się zgadzają na taką zamianę. Podejrzewam, że zależy im na dostarczeniu paczki, więc mnejsze znaczenie ma czy podjadą pod adres na przesyłce, czy gdzieś indziej, byle niedaleko.
Kurier zjawił się nawet przed 15-tą, dostałam paczuszkę i testuję zapach "Halle" by Halle Berry.


Zapach jest bardzo łądny, bardzo głęboki, zmysłowy i taki z typów, które określa się jako "wieczorowe".
Bardzo mi się podoba, ma dosyć ciekawe nuty i robi takie wrażenie zaskakującego w swojej kompozycji.
W paczce były miniperfumki o pojemności 5ml - maleńswo bez atomizera! I próbki po 1,5 ml - każda z atomizerem. Coś chyba jest nie tak, ta większa próbka niewygodna w aplikacji, bo nei ma jej czym rozpylić, a te mniejsze pryska się bez problemu!
Póki co więc wącham zapach "Halle" i wyrabiam sobie o nim zdanie.
Przypadł mi do gustu, bo to kompozycja w moim stylu. Kojarzy mi się z jakimś innym zapachem, ale chwilowo nie mogę sobie przypomnieć z którym.
Rozpoczynam więc wielkie testowanie "Halle"! Jestem w swoim żywiole.

Brak komentarzy: