Na spływie organizatorzy zaserwowali nam grochówkę na obiad. jedliśmy ją w połowie trasy, na łonie natury, w polowych warunkach, co było bardzo urokliwe i dodało swoistego folkloru naszemu spływowi.
Grochówa została przetransportowana w kajakach organizatorów, jako pasażer na gapę, nie wkładający żadnego wysiłku w wiosłowanie, z oczywistych powodów.
Na jednym z postojów, wypadającym mniej więcej w połowie drogi od startu do mety, została wyjęta z kajaków i postawiona... w krzakach.
Przeczekała tam jakiś kwadrans, dopóki wszyscy nie ochłonęli po bardzo szybkim odcinku trasy, kiedy wiosłowaliśmy z zacięcie, oczywiście wbrew zaleceniom organizatorów, że na spływie się nie wiosłuje, tylko spływa z prądem, jak nazwa imprezy na to wskazuje.
Pogoda była bardzo upalna, więc niespecjalnie chciało się nam jeść, ale po chwili odpoczynku wszyscy ustawili się w kolejce do karmienia.
Jak widać po zdjęciach, po małym namyśle, wszyscy zaczęli wyglądać na bardzo wygłodniałych i patrzyli w kierunku grochówki z obawą, czy dla wszystkich wystarczy. :) Miseczki były w pogotowiu, do złapania porcji dla siebie...
Oczywiście wystarczyło dla całej grupy, grochówki było pod dostatkiem, chleba również, więc każdy odszedł od "okienka" ze swoim przydziałem.
No i zaczęło się!
Jak cywilizowani ludzie potrafią przystosować się do warunków i zjeść gorącą zupę w środku mokrego pustkowia, bez stołu i krzeseł, za to dodatkowo z chlebem w ręce.
Zaczęły się pokazy inwencji twórczej pod hasłem: jak najwygodniej zjeść obiad w terenie. Oto jak wyglądały zawody.
Najpierw: zrób rozeznanie terenu i sprawdź czy inni wymyślili coś konstruktywnego, z czego można by skorzystać.
Nie? W takim razie rusz głową i wymyśl jakąś pozycję, która pozwoli ci zjeść zupę w pozycji pozwalającej zachować przynajmniej szczątkowe ilości godności.
Uwaga, ostrzeżenia: zupa jest gorąca. Miseczka jest plastikowa i ma cieniutkie dno, więc parzy, jeśli dotkniesz jej od spodu.
Wskazówki: jednej ręki potrzebujesz do trzymania łyżeczki. dodatkowo musisz trzymać chleb. Nie masz trzeciej ręki do trzymania miseczki. Radź sobie jakoś!
A oto radosna twórczość uczestników spływu, którzy byli na tyle zdeterminowani do zjedzenia zupy, że nie straszny był im upał, gorąca zupa, nadmierna ilość rzeczy do trzymania jednocześnie i niewygodne pozycje.
Pierwsze przymiarki :
Nogi odporne na wysoką temperaturę:
Chłodzenie od spodu:
Można wypić zupę, albo spróbować zjeść łyżką kucając przy kajaku, który posłuży, jako tymczasowy stół:
A jeśli nie masz żadnych pomysłów i jesteś fajtłapą, możesz swoją zupę po prostu porzucić pod nogami jakiegoś innego uczestnika, z nadzieją, że ktoś się nią zaopiekuje:
Zjedliśmy tą zupę w najbardziej możliwych dziwnych pozycjach. Było zabawnie i smacznie. Jest co wspominać. :)
Grochówa została przetransportowana w kajakach organizatorów, jako pasażer na gapę, nie wkładający żadnego wysiłku w wiosłowanie, z oczywistych powodów.
Na jednym z postojów, wypadającym mniej więcej w połowie drogi od startu do mety, została wyjęta z kajaków i postawiona... w krzakach.
Przeczekała tam jakiś kwadrans, dopóki wszyscy nie ochłonęli po bardzo szybkim odcinku trasy, kiedy wiosłowaliśmy z zacięcie, oczywiście wbrew zaleceniom organizatorów, że na spływie się nie wiosłuje, tylko spływa z prądem, jak nazwa imprezy na to wskazuje.
Pogoda była bardzo upalna, więc niespecjalnie chciało się nam jeść, ale po chwili odpoczynku wszyscy ustawili się w kolejce do karmienia.
Jak widać po zdjęciach, po małym namyśle, wszyscy zaczęli wyglądać na bardzo wygłodniałych i patrzyli w kierunku grochówki z obawą, czy dla wszystkich wystarczy. :) Miseczki były w pogotowiu, do złapania porcji dla siebie...
Oczywiście wystarczyło dla całej grupy, grochówki było pod dostatkiem, chleba również, więc każdy odszedł od "okienka" ze swoim przydziałem.
No i zaczęło się!
Jak cywilizowani ludzie potrafią przystosować się do warunków i zjeść gorącą zupę w środku mokrego pustkowia, bez stołu i krzeseł, za to dodatkowo z chlebem w ręce.
Zaczęły się pokazy inwencji twórczej pod hasłem: jak najwygodniej zjeść obiad w terenie. Oto jak wyglądały zawody.
Najpierw: zrób rozeznanie terenu i sprawdź czy inni wymyślili coś konstruktywnego, z czego można by skorzystać.
Nie? W takim razie rusz głową i wymyśl jakąś pozycję, która pozwoli ci zjeść zupę w pozycji pozwalającej zachować przynajmniej szczątkowe ilości godności.
Uwaga, ostrzeżenia: zupa jest gorąca. Miseczka jest plastikowa i ma cieniutkie dno, więc parzy, jeśli dotkniesz jej od spodu.
Wskazówki: jednej ręki potrzebujesz do trzymania łyżeczki. dodatkowo musisz trzymać chleb. Nie masz trzeciej ręki do trzymania miseczki. Radź sobie jakoś!
A oto radosna twórczość uczestników spływu, którzy byli na tyle zdeterminowani do zjedzenia zupy, że nie straszny był im upał, gorąca zupa, nadmierna ilość rzeczy do trzymania jednocześnie i niewygodne pozycje.
Pierwsze przymiarki :
Nogi odporne na wysoką temperaturę:
Chłodzenie od spodu:
Można wypić zupę, albo spróbować zjeść łyżką kucając przy kajaku, który posłuży, jako tymczasowy stół:
A jeśli nie masz żadnych pomysłów i jesteś fajtłapą, możesz swoją zupę po prostu porzucić pod nogami jakiegoś innego uczestnika, z nadzieją, że ktoś się nią zaopiekuje:
Zjedliśmy tą zupę w najbardziej możliwych dziwnych pozycjach. Było zabawnie i smacznie. Jest co wspominać. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz