czwartek, 16 lipca 2009

Każdy chce być Włochem... albo Transformersem

Nie wiem czy każdy chce być Włochem czy Transformersem, a moze każdy chce być z Włochem... W każdym razie film "Każdy chce być Włochem" jest udany. W sam raz na letnie popołudnie, kiedy po upalnym dniu człowiekowi już mózg wyparował i na nic zmuszającego domyślenia nie ma ochoty. Transformersów nie widziałam, więc nie wiem, jak film wypada na tle komediowej konkurencji.


Film "Każdy chce ..." jest naprawdę przyjemny i jak na komedię romantyczną, to traktuje temat złamanych serc i randek z odpowiednim dystansem. Nie ma w nim tych melodramatycznych scen, które swoim naciąganym dramatyzmem psują nawet najlepsze komedie. Jest wyważony i bardzo lekki w odbiorze. A przy tym nie jest głupkowaty i ma ciekawe dialogi.
Jeśli ktoś lubi oglądnąć od czasu do czasu komedyjkę – ta jest odpowiednia. Na pewno rozśmieszy.
Głównego bohatera gra Amerykanin polskiego pochodzenia, w filmie jest Polakiem. Zamerykanizowanym oczywiście, ale niby-Polakiem. Sympatyczny ten jego bohater, chociaż taki osiołkowaty poczciwina. To jeden z tych popularnych patentów na komedie, że główny bohater neumie wziąć życia w swoje ręce i inni muszą go uszczęśliwiać podstępnie i na siłę. Przynajmniej można się pośmiać.
Łukasza na taką komedię – i jeszcze romantyczną – byłoby ciężko wyciągnąć, ale Kama nie miała oporów, sama wcześniej już się nad nim zastanawiała. Więc wybrałyśmy się razem.
Opadłyśmy na fotele w kinie wyczerpane trzygodzinnym spacerem po galerii i przeszukiwaniem wieszaków z ubraniami w poszukiwaniu inspiracji. Inspiracji nie znalazłyśmy, więc pocieszył nas film.
Z promocji „Środy z Orange” udało się nam skorzystać, pomimo, że nie kupiłam startera z Orange. Moja siostra przyjechała do kina ze swoim Piotrkiem – szli na „Transformers”, a że i ona i on mają telefony w Orange, więc Piotrek kupił na swojego SMSa z kodem bilety na „Transformers”, a Kamisio na swojego bilety na naszego „Włocha…”. Pięknie się udało, a ja nie musiałam martwić się poszukiwaniem startera. Wygląda na to, że kupimy starter z telefonem jednak, bo telefon przyda się Łukasza siostrze. Taka wzajemna pomoc w rodzinie – każdy się komuś przysłuży. :)
Muszę sprawdzić o czym jest ten film "Transformers", bo już kilka znajomych osób na niego się wybiera, co jest dla mnie niezrozumiałe. Sam tytuł mnie odstrasza skojarzeniem z tą kreskówką i tymi zabawkami popularnymi za czasów dzieciństwa mojego brata. Czy teraz robią o tym film? czy transformers, to nie były te samochodziki, które potrafiły z okrzykiem "Transformers!" zmienić się w chodzące i strzelające roboty? Tak mi się kojarzy... Zaintrygował mnie ten film, nie to, żebym miała ochotę go obejrzeć, ale mam potrzebę dowiedzieć się o czym opowiada fabuła. Dzisiaj wezmę Kamisio na spytki, niech opowie, co ciekawego wczoraj widziała w kinie. :)
Kolejny film, na który się wybieramy z Łukaszem w ramach środowej promocji, to „U Pana Boga za miedzą”. Za miedzą będziemy za tydzień. Może wtedy już na swojego SMSa w promocji.

Brak komentarzy: