piątek, 10 lipca 2009

Jak to było z różowym telefonem

Kupiłam ta moja wymarzoną różową motorolę. Oczywiście nie obyło się bez przygód! Jakże życie byłoby proste, gdyby nie trzeba było zmagać się z takimi choclikami w postaci przeciwności losu! Może też byłoby nudne? Trudno powiedzieć, bo moje Zycie obfituje w rożne przypadki, ostatnio nawet bardziej niż zwykle, więc nudne nie jest.
Motorolę wypatrzyłam na allegro.. Każdy ten serwis zna, wiemy, jak działa. Można czasem znaleźć tam coś w dobrej cenie i trafić na uczciwego sprzedawcę. Można tez zostać oszukanym, ale to mi się jeszcze nie zdarzyło, więc póki co korzystam z allegro.
Tak się ładnie złożyło, że sprzedawca był z Lublina, zadzwoniłam więc, z pytaniem czy można telefon odebrać osobiście. Oczywiście można. Umówiliśmy się na popołudnie, pojechaliśmy na spotkanie razem z Łukaszem, sprzedawca okazał się młody chłopak, bardzo dobrze się prezentował i zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Telefon kupiony w Anglii, bez simlocka, paragon w pudełku obok pięknej, kobiecej różowej składanej motorolki. Chłopak powiedział, że nie darzyły mu się jeszcze żadne reklamacje tych telefonów, wszystko zawsze gra, ale jakby się coś działo mam dzwonić. Na sprawdzenie telefonu daje – cytuję: „powiedzmy 30dni”. Ja mu odpowiedziałam, że jakby się coś miało dziać, to wyjdzie to od razu, znacznie szybciej, niż w ciągu 30 dni, ale mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Tu powinnam się ugryźć w język i na przyszłość nie mówić już więcej takich rzeczy, bo sobie chyba sama wykrakałam to „coś”.
Telefon był nowiutki, wszystko popakowane ładnie, jednym słowem bez zarzutu. Zapłaciłam, w końcu cała transakcja odbyła się poza allegro, zapakowaliśmy się do auta i wróciliśmy do domu.
Ja oczywiście od razu zabrałam się za uruchamianie nowego telefonu. Przełożyłam mu kartę sim, poskładałam baterię, tylnią klapkę, uruchomiłam i czekam… Pojawiła się tapeta z logo, coś mignęło i nagle w kącie ekranu pojawił się napis „the phone is hacker:68” i wszystko zgasło. Po kilkunastu sekundach cała prezentacja się powtórzyła. I tak w kółka. Telefon nie reagował na nic więcej, pokazywał uparcie swój komunikat o hakowaniu i gasł. No ładnie! Nie miał facet żadnych problemów z telefonami? To już ma. Ja z moim szczęściem musiałam, oczywiście MUSIAŁAM trafic na jakiś trefny towar! Telefon miał ewidentnie źle zdjętego simlocka. Ja takich rzeczy nie robię, więc nawet nie miałam zamiaru się w to wgłębiać, przełożyłam sobie kartę sim z powrotem do starego telefonu i dzwonię do gościa.
Zdziwił się chłopak bardzo słysząc moje rewelacje, przejął i zaproponował, że może tego samego wieczoru jeszcze zrobić mi zwrot i kasę oddać, a następnego dnia przywiezie mi nowy telefon. Mało się do tego pomysłu paliłam, bo wieczorem nie chciało mi się nigdzie latać. Uzgodniliśmy więc drugie rozwiązanie: następnego dnia przywiezie mi nowy telefon na zamianę.
Poskładałam więc szwankująca motorolę do pudełka, a następnego dnia zabrała ją do pracy Chłopak przyjechał do mnie pod pracę koło południa. Kupił kartę sim, aby sprawdzić czy drugi aparat działa – działał, wiec zamieniliśmy się pudełkami i stałam się tym samym posiadaczką sprawnej różowej motoroli.
Drugi telefon nie ma żadnych fanaberii, działa bez zarzutu, jest śliczny różowy, prosty w obsłudze i bardzo kobiecy.
Może powinnam być jakimś testerem, który wyszukuje wady w różnych sprzętach na zasadzie wybierania przypadkowych modeli i sprawdzania? Z moim dziurawym szczęściem istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że trafię na jakiś niedorobiony… To nie pierwszy raz tak się zdarzyło.

Brak komentarzy: