poniedziałek, 6 lipca 2009

Orange poszukiwany

Postanowiłam kupić sobie numer w Orange.
Numer telefonu. Albo starter, jak ktoś woli. Albo nawet telefon ze starterem.
Cokolwiek, co działałoby w Orange i miało jakieś sensowne stawki na połączenia w Orange.
Mam taką potrzebę, bo odkąd Mała Słoninka ma numer w Orange, ja ze swojego Plusa dzwonię do niej bardzo oszczędnie, bo oczywiście zjada to minuty i złotówki jak szalony PacMan.
Mam mnóstwo minut, ale wszystkie do Plusa i Orange, a do innych sieci niewiele.
Rozpoczęłam więc studiowanie oferty Orange.
Najpierw zaciekawiło mnie ich rozróżnienie na "inne sieci" oraz "Play". Wynika z tego, że Play jest traktowane na odrębnych warunkach, niż pozostałe sieci i ewidentnie są te warunki znacznie gorsze - minuty i SMSy są droższe. Wniosek, jak się nasuwa, to, że Orange i Play się nie lubią. Ciekawe dlaczego? Nie dogadali się. Może poszli na noże i postanowili utrudniać życie uzytkownikom swoim i przeciwnika...? Tracą na tym zarówno Orange'owcy dzwoniący do Play'owców - bo płacą za te połączenia drożej, jak i Play'owcy, bo pewnie Orange'owcy dzwonią do nich rzadziej i niechętnie. Świetnie, brawo chłopcy, tylko tak dalej.
Druga sprawa - poszłam do punktu Orange w Leclerc'u i dostałam od pani śliczną książeczkę z wypiskami co i za ile. Zestawienie wszystkich ofert - karta, abonament, mix i inne ichnie wynalazki.
Nom.... dostałam.... I nie rozumiem z tych ich tabelek prawie nic! Co za gupek to tak zaprojektował, że laik nie może z tego dziewactwa wyczytać kompletnie nic?? Czemu to ma służyć? Czy to taki chwyt marketingowy? Im trudniej się połapać w ofercie, tym łatwej można nabić klienta w butelkę?
Nie ma opisów w tych tabelkach, poszczególne linijki są pomieszane, nie ma rozróżnień, a to co jest jest naprawdę pomieszaniem z poplątaniem.
Przestudiowałam to od góry do dołu i z powrotem, nauczyłam się przy tym połowy pozycji na pamięć, ale niestety metodą studencką - bez zrozumienia.
Najbardziej mnie rozbawiło, że pani w punkcie Orange przedstawiła mi bardzo korzystną ofertę, z której chyba nawet chciałabym skorzystać. Ale sama nigdzie tej oferty nie wyczytałam! TAK mają opisane swoje pakiety na stronie Orange. Może mam skrzywienie zawodowe i stąd tak krytycznie do tej strony podeszłam, ale jako klient czuję się skołowana. Jak dziecko we mgle.
W domu - studiując tą śliczną i enigmatyczną książeczkę wyczytałam to, co powiedziała ta pani, ale z jakim trudem! Ile się naszukałam tych cen, dodatkowych usług i informacji o telefonie w promocji.
Słowo daję - niby jestem osobą wykształconą, z jako taką inteligencją, kiedyś na teście inteligencji wyszła mi nawet wysoka, niby dosyć łatwo kumam różne rzeczy, a tu tymczasem taka niespodzianka! Nie kumam nic! :)
Oj, jak to łatwo można pokazać komuś, że mimo wszelkich złudzeń jest barankiem... :))
Nie pozostaje mi więc nic innego, niż ruszyć moje 4 literki i powędrować do jakiegoś salonu po resztę informacji i może umowę. Może to taki sposób na napędzanie klientów do salonów.... Niby jest strona internetowa, jest sklep internetowy, ale... co nie ubijesz, to nie ujedziesz...

Brak komentarzy: