środa, 15 lipca 2009

W połowie drogi

No i mamy środę. Jakimś cudem już jest środek tygodnia pracy i lada moment będziemy już za połową naszej drogi przez mękę.
W pracy dziwna atmosfera. Nieprzyjemnie. No ale to są uroki pracy z osobą, która jest wybitnie ciężka do zniesienia w towarzystwie. I jeszcze cięższa do pracowania razem. Niestety. Chyba każdy ma w pracy swoje kwiatki i taką swoją osobę, która wprowadza ferment. My niestety też mamy takie swoje przekleństwo.
Pogoda obłędna – z nieba leje się żar, słońce przypieka, temperatura wysoka. Jaka szkoda, ze to nie w tym tygodniu mamy urlop… Nasz zaczyna się za półtora tygodnia. Prognozy pogody na ostatni tydzień lipca są kiepskawe, chłodnawo, deszczowo, pochmurno. Jedyna nadzieja w tym, że ich Szamani przepowiadający pogodę się mylą i jak to do tej pory było – zanim nadejdzie nasz urlop zdążą zmienić zdanie i pogoda się uda.
W sobotę drugi spływ. Puczos zaklepał nam noclegi w Kodniu i możemy zanocować z soboty na niedzielę. Pytanie tylko czy chcemy? Nie wiemy jeszcze tego. Puczosy chcą. Przynajmniej oni wiedzą czego chcą. ;) My się wahamy. Z jednej strony, jeśli w niedziele pogoda ma być ładna, to fajnie byłoby zostać na tych Kresach i zajechać nad jezioro Białe. Tylko oczywiście nie wiadomo jaka ta pogoda będzie. Z drugiej strony – może lepiej byłoby zjechać w Sb do domu, wykąpać w swojej łazience, wyspać się w swoim łóżku, a w ndz pójść na rower…
Inna kwestia, że jeśli nie wrócimy w Sb, to trzeba coś zrobić z kwiatkami z balkonu, bo te w skrzynkach nie obędą się bez podlewania od Sb rano do ndz wieczorem. Podlewamy je 2x na dzień i piją ta wodę, jak szalone. Kilka dni temu było gorąco i duże słońce i o godzinie 17-tej kwiatki zaczynały więdnąć. Od wtedy wiec nawadniamy je i rano i po południu.
Najbardziej martwi mnie co zrobimy z kwiatkami, kiedy pojedziemy na urlop… Nie mam jeszcze żadnego pomysłu na to. Ganiać tak kogoś do podlewania ich? Może powinniśmy kupić basen rozkładany, rozłożyć na balkonie, nalać do niego wody i powstawiać kwiatki… Przynajmniej nie zwiędłyby.
Dzisiaj wybieramy się z Kamą na wyprzedaże – czytaj: na krótki spacer po sklepach, kiedy coś może nam wpaść w ręce. Żadna z nas nie jest fanką chodzenia po sklepach, więc spróbujemy to zrobić w miarę bezboleśnie. Jeśli już nas buszowanie po sklepowych półkach znudzi – pójdziemy na kawę i plotki. A na koniec dnia mamy rezerwację na film w kinie. Na „Każdy chce być Włochem”.
Na film chcemy iść oczywiście w ramach promocji „Środy z Orange”, tylko najpierw potrzebujemy kupić starter POP w Orange, bo jeszcze do tej pory go nie kupiłam. Po długim zastanawianiu się i wahaniu, doszliśmy z Łukaszem do wniosku, że kupimy sam starter bez telefonu i umowy, najwyżej przestaniemy z niego korzystać w dowolnym momencie.
Więc dzisiaj zanim kupimy bilety, musimy kupić numer w Orange i dostać SMSa w promocji.

Brak komentarzy: