środa, 3 czerwca 2009

Spływ kajakowy

Wybieramy się na spływ kajakami po Bugu. W sobotę 20 czerwca. Jeszcze do spływu zostało kilkanaście dni, trwają więc przygotowania, organizacja i podkręcanie atmosfery. Znajomi cieszą się na ten spływ, jak dzieci. My oczywiście również.
Jedzie całkiem pokaźna paczka znajomych z pracy, wiec będzie na pewno świetna zabawa, towarzystwo pierwszorzędne, już się nie możemy doczekać!
Całe przedsięwzięcie jest bardzo atrakcyjnie zaplanowane ze strony organizatorów. W programie przewidziane są: dowóz na miejsce spływu, całe akcesorium niezbędne do tego, aby utrzymać się na wodzie w kajaku lub poza nim, posiłki i opieka. Będzie nawet ognisko z kiełbaskami, jakieś alkohole.
Dodatkowo można sobie zanocować gdzieś tam w pobliżu i wrócić do domu już następnego dnia. Okazało się jednak, że z tym nocowaniem jest mały problem, bo pensjonat, który jest w pobliżu naszego miejsca biwakowania został cały zarezerwowany na ten łikend na jakieś wesele. Trzeba szukać kwater gdzieś w okolicach. Aktualnie zajmuje się tym Kama, oby coś się udało znaleźć! Od biedy można spać gdzieś w schronisku w namiotach, jeśli ktoś ma namiot.
Dzisiaj szefowa Łukasza zapytała mnie z kim płynę w kajaku. Odparłam, że pewnie z Łukaszem, na co ona żywo zaprotestowała: „Nie możesz płynąć z mężem! Nie możecie tak razem utonąć!” – hmm… co za zachęcający do kajakowania żart! :) Odpowiedziałam, że skoro tak, to może się zastanowię na zamianę męża na koleżankę, a ona stwierdziła, że ona chętnie popłynie z Łukaszem w kajaku. Sprytnie! :) W ten sposób zapewni nam większe szanse na przeżycie przynajmniej jednego z nas, jak rozumiem? :) Szczerze mnie rozbawiło to jej wisielcze poczucie humoru, Łukasz jednak nie chce mnie ze swojego kajaka wysadzić.
Nigdy nie ciągnęło mnie na kajakowanie. "Spływ kajakami" brzmi jakoś groźnie, ale w tym towarzystwie, jakie się wybiera, nawet mnie to nie przeraża. Dowiedziałam się od doświadczonego kolegi, że muszę mieć przynajmniej jedną zmianę ubrania, bo kajak na pewno będzie podtopiony przez fale, a bardzo prawdopodobne, że się wywrócimy. Co za przyjemna perspektywa! Brr... No jakoś to przeżyjemy, przypuszczam, że śmiechu będzie mnóstwo. Mokrzy czy nie, jakoś przepłyniemy te planowe 35 km. Najwyżej będziemy się na wzajem wyławiać z rzeki. :)

Brak komentarzy: