środa, 3 czerwca 2009

Mamy spanie!

Udało się!
Mamy noclegi w gospodarstwie agroturystycznym, które dopiero się przymierza do zadziałania na rynku. Rozmawiałam z panią i już zaklepane dla nas.
I co?
I świat jest tak mały, jak łepek od szpilki!
Okazało się, że to dom rodzinny naszej koleżanki, która z nami pracowała kiedyś!
No w naszej pracy przewinęły się całe tabuny ludzi, więc co chwila spotyka się kogoś znajomego tu i ówdzie, ludzie zmienili pracę, przenieśli się do różnych miast i naprawdę często się można na kogoś natknąć. A już sektor bankowy w Warszawie jest wprost okupowany przez osoby, które kiedyś pracowały z nami.
Amelka najpierw zmieniła nasz bank na inny w Lublinie, ale potem przeniosła się do Warszawy. A my jakiś zbiegiem okoliczności wylądujemy w jej domu w Sławatyczach! :)
Chyba nawet się nie zdziwiliśmy.
Łukasz wiedział, że Amelia jest ze Sławatycz i tak sobie zażartował rano, kiedy poszukiwania kwater trwały, że może Amelka nas przenocuje. No i wykrakał.
Amelia ma na ten łikend zsunąć do Sławatycz, jeśli tylko praca jej na to pozwoli. Będzie okazja się spotkać. Prawdopodobnie jej tata jest jednym z organizatorów samego spływu, więc obsłuży nas jej rodzina wszechstronnie.
Swoją drogą mają bardzo fajny rodzaj działalności... Prywatne kwatery i spływy kajakami po Bugu. Rewelacja. :)

Brak komentarzy: