środa, 10 czerwca 2009

Nowe tytuły Reymonta

Dzisiaj w pracy, jak co rano, rozpoczęliśmy dzień od zrobienia sobie herbatki. Zanim wyszliśmy do kuchni minęła już godzina od rozpoczęcia pracy, każdy zdążył już coś zrobić na swoim komputerku i wydawało się, że funkcjonujemy już jako tako obudzeni.
Okazało się, że nie wszyscy.
Poszło nas po herbatę czworo.
W kuchni, podczas ceremonii parzenia porannej herbaty pletliśmy co nam ślina na język przyniosła na wszelkie dziwaczne tematy. Standardowy poranek.
W pewnym momencie zdecydowałam, że pochowam pojemniki stojące na szafkach, bo codziennie ja je chowam, żeby nie stały na wierzchu i nie robiły bałaganu, a ktoś je tam uparcie ustawia. Raz dwa zmiotłam pojemniki z szafki i wzięłam się za chowanie kubków, których też co rano stoi na szafce cała galeria, bo nikomu nie chce się ich wstawić do szafki.
W tym momencie trójka naszych specjalistów chwyciła za swoje kubki z herbatą i rozpoczęła ewakuację. Powiedziałam, aby na mnie zaczekali i nie zostawali mnie samej – za chwilę skończę z kubkami i też idę. Na co Marek odparł, że zaczekają, bo cytuję: „jeszcze wywrą na mnie...”… coś najwyraźniej, bo bliżej nie sprecyzował. Możliwe, ze chodziło mu o wywieranie nacisku albo presji, chociaż to nie było całkiem adekwatne stwierdzenie. Możliwe, że dlatego też Marek zawiesił się i nie dokończył.
Mi od razu wywieranie skojarzyło się, z Reymontowskim określeniem z „Chłopów” – „wywrzeć gębę na kogoś” i odpowiedziałam, że jak nie zaczekają, to ja na nich gębę wywrę, jak to pisał Reymont.
- Gdzie to pisał? – zapytał Marek . Odpowiedziałam, że w „Chłopach”.
- O, to nie pamiętam, chociaż czytałem. A co jeszcze pisał?
- Ja wójt wama powiadam. Sielny parob. - zaczęłam cytować co ciekawsze sformułowania z „Chłopów”.
Marek najwidoczniej uznał, że są to tytuły powieści Remonta, o to z resztą chyba pytał. Zmarszczył czoło i powiedział:
- A to nie znam. To ja z tego tylko „Chłopów” czytałem.
Hmm…. Nie trzeba chyba dodawać, że śmialiśmy się bardzo. :)

Brak komentarzy: