I spędziłam całe dwa dni w ogródku.
No może nie całe, ale to był najważniejszy pkt dnia, więc tak jakby całe.
Nadal jeszcze pozostało sporo do skopania, ale to już najgorszy kawałek, porośnięty trawą i niekopany od przynajmniej 2 lat, więc ciężko idzie kopanie na tym ugorze. Niby się kopie, ale posuwa się do przodu tak wolno, a męczy tak nieproporcjonalnie bardzo, że aż ogarnia mnie zniechęcenie.
Kopię działkę i wykopuję dżdżownice i inne larwy, w tym mnóstwo, ale to mnóstwo larw chrabąszczy. Daję je do zabawy Toffikowi, ale pies trąca je nosem i zajmuje się nimi, dopóki się ruszają, a kiedy larwa wpadnie na ten genialny pomysł, aby zastygnąć w bezruchu, Toffik traci zainteresowanie i zostawia je samym sobie.
Posialiśmy dzisiaj na ogródku trochę warzyw, dosadziłam truskawki w miejscach, gdzie się przerzedziły... Ot taka prosta praca człowieka.
Pogoda jest piękna, coraz cieplej, maj zapowiada się taki ciepły, wręcz gorący!
Wiosna zaczyna się latem...
Szybko mija mi ten niby-długi łikend majowy. Za szybko.
Nie chce mi się myśleć o poniedziałku i siedzeniu znów po 8h dziennie za biurkiem w tym pokoju, do którego słońce nie ma wstępu, bo okna są zasłaniane szczelnie co rano...
Oj jak przyjemnie jest mieć wolne, zajmować się takimi prostymi czynnościami, skorzystać z ładnej pogody, złapać kontakt z naturą...
Ku mojemu rozczarowaniu skończyli się moi "Chłopi" - dosłuchałam już do ostatniego rozdziału. Ależ mi się podoba ta książka! W ogromnej mierze jest to zasługa świetnego czytania przez Szymona Sędrowskiego - jak on świetnie naśladuje różne akcenty, jak fantastycznie modulował głos - na każdą postać miał jakąś inną koncepcję. Bardzo świetnie czytał. I szybko! Łukasz mówi, że trochę za szybko jest to przeczytane - owszem, może powinien wolniej czytać, ale ja wolę szybciej słychać, więc mi takie tempo spasowało.
Najbardziej podobało mi się, jak Sędrowski czytał kwestie wypowiadane przez Żydów - ależ świetnie ci Żydzi w jego wykonaniu brzmią! Zupełnie jak Żydzi z tamtych czasów, chociaż znam to tylko z opowieści itp.
Poza tym ostatnie rozdziały 'Chłopów" zrobiły się bardzo ciekawe, akcja jakby się ożywiła, bardzo wciągające były, a tu nagle koniec...
Teraz słucham "Nad Niemnem"... Czyta to jedna z aktorek, która grała w filmie, grała Martę. Fajnie czyta, no ale po "Chłopach" to jakoś mnie to "Nad Niemnem" nie wciąga za bardzo...
I taki to łikend majowy. Niektórzy wyjechali aby poleżeć i polenić się, coś zwiedzić... albo tylko spędzić czas jak przystało na snobów (takich tez znam niestety...) w jakimś snobistycznym miejscu, zajmując się snobistycznymi rozrywkami.
Szczerze mnie to zniechęca do wyjeżdżania w ten łikend majowy gdziekolwiek. Dobrze mi na działce i cieszę się, że pogoda jest ladna i mogę sobie na dziłeczce spędzać całe dni.
No może nie całe, ale to był najważniejszy pkt dnia, więc tak jakby całe.
Nadal jeszcze pozostało sporo do skopania, ale to już najgorszy kawałek, porośnięty trawą i niekopany od przynajmniej 2 lat, więc ciężko idzie kopanie na tym ugorze. Niby się kopie, ale posuwa się do przodu tak wolno, a męczy tak nieproporcjonalnie bardzo, że aż ogarnia mnie zniechęcenie.
Kopię działkę i wykopuję dżdżownice i inne larwy, w tym mnóstwo, ale to mnóstwo larw chrabąszczy. Daję je do zabawy Toffikowi, ale pies trąca je nosem i zajmuje się nimi, dopóki się ruszają, a kiedy larwa wpadnie na ten genialny pomysł, aby zastygnąć w bezruchu, Toffik traci zainteresowanie i zostawia je samym sobie.
Posialiśmy dzisiaj na ogródku trochę warzyw, dosadziłam truskawki w miejscach, gdzie się przerzedziły... Ot taka prosta praca człowieka.
Pogoda jest piękna, coraz cieplej, maj zapowiada się taki ciepły, wręcz gorący!
Wiosna zaczyna się latem...
Szybko mija mi ten niby-długi łikend majowy. Za szybko.
Nie chce mi się myśleć o poniedziałku i siedzeniu znów po 8h dziennie za biurkiem w tym pokoju, do którego słońce nie ma wstępu, bo okna są zasłaniane szczelnie co rano...
Oj jak przyjemnie jest mieć wolne, zajmować się takimi prostymi czynnościami, skorzystać z ładnej pogody, złapać kontakt z naturą...
Ku mojemu rozczarowaniu skończyli się moi "Chłopi" - dosłuchałam już do ostatniego rozdziału. Ależ mi się podoba ta książka! W ogromnej mierze jest to zasługa świetnego czytania przez Szymona Sędrowskiego - jak on świetnie naśladuje różne akcenty, jak fantastycznie modulował głos - na każdą postać miał jakąś inną koncepcję. Bardzo świetnie czytał. I szybko! Łukasz mówi, że trochę za szybko jest to przeczytane - owszem, może powinien wolniej czytać, ale ja wolę szybciej słychać, więc mi takie tempo spasowało.
Najbardziej podobało mi się, jak Sędrowski czytał kwestie wypowiadane przez Żydów - ależ świetnie ci Żydzi w jego wykonaniu brzmią! Zupełnie jak Żydzi z tamtych czasów, chociaż znam to tylko z opowieści itp.
Poza tym ostatnie rozdziały 'Chłopów" zrobiły się bardzo ciekawe, akcja jakby się ożywiła, bardzo wciągające były, a tu nagle koniec...
Teraz słucham "Nad Niemnem"... Czyta to jedna z aktorek, która grała w filmie, grała Martę. Fajnie czyta, no ale po "Chłopach" to jakoś mnie to "Nad Niemnem" nie wciąga za bardzo...
I taki to łikend majowy. Niektórzy wyjechali aby poleżeć i polenić się, coś zwiedzić... albo tylko spędzić czas jak przystało na snobów (takich tez znam niestety...) w jakimś snobistycznym miejscu, zajmując się snobistycznymi rozrywkami.
Szczerze mnie to zniechęca do wyjeżdżania w ten łikend majowy gdziekolwiek. Dobrze mi na działce i cieszę się, że pogoda jest ladna i mogę sobie na dziłeczce spędzać całe dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz