sobota, 9 maja 2009

Imieniny Mamy

Wczoraj były imieniny Mamy.
Po pracy poleciałam do sklepu, który mi poleciła Kama i kupiłam Mamie prezent – bardzo śliczny komplet biżuterii sztucznej.
Kamiś – dzięki za namiary na sklep, faktycznie fajny - będę tam zaglądać w poszukiwaniu skarbów. ;)
Och, mam słabość do takich gadżetów! Jak dobrze, że dodatki znów weszły do mody, sama się do nich przekonałam i jestem wielką fanką gustownej biżuterii we wszystkich kolorach tęczy (no, ale jednak bez przesady), różnego rodzaju, z przeróżnych materiałów.
W sklepie nie ma może przeogromnego wyboru, ale to zawsze tak jest! W każdym sklepie ze sztuczną biżuterią można znaleźć góra dwa lub trzy naszyjniki, które wpadną w oko i które można by kupić. Mają tego towaru na półkach setki, a jak się przejrzy wszystko dokładnie, to człowiek się robi grymaśny i nie znajduje się za wiele obiektów godnych pożądania. Może to i lepiej, bo w przeciwnym wypadku można by było zbankrutować! :)
W domu u rodziców byli wszyscy domownicy, przyszła też ciocia, spędziliśmy wesoły wieczór, którego główną atrakcja był teatrzyk wystawiany przez Amelkę. Mi przypadła w udziale rola lektora, czytałam „Pchłę Szachrajkę”, a Amelka siedziała za kanapą i wystawiała nad oparcie tylko pluszaki i machała nimi zawzięcie. Fajna zabawa. Tym razem wszyscy braliśmy w niej udział, nie tylko Łukasz. Zazwyczaj męczy najbardziej jego.
Mój placek nie miał zakalca, nawet wszyscy go chętnie jedli, jednym słowem udał się. :)
Zrobiliśmy handel wymienny – my daliśmy Mamie prezent, a ona nam czekoladki z Wiednia. Prezent się Mamie bardzo spodobał, niewątpliwie bardzo jej pasuje i do jej garderoby też się wkomponuje kolorystycznie. Będzie miała niego pożytek. Czekoladek na razie nie otwieraliśmy, więc nie wiemy czy nam smakują. :)
Kupowanie prezentów jest jednak wyzwaniem… Co wymyślić, aby się spodobało? Aby się przydało potem, żeby nie było tak, że da się komuś prezent zupełnie nie trafiony, który potem będzie przekładany z kąta w kąt. Oj to jest zawsze duża zagadka i tylko czasem uda się w miarę bezboleśnie wpaść na jakiś genialny pomysł.
Można zapytać co by ktoś chciał dostać, ale to nie zawsze zdaje egzamin. Ja na takie pytanie nie mam odpowiedzi, bo od razu mam w głowie białą plamę i sama nie wiem co mogłabym sobie zażyczyć! Wydaje mi się, że wszystko mam! Swoją droga, to bardzo tani sposób na uszczęśliwianie kogoś – zapytaj co chciałby dostać, od razu wyda mu się, że wszystko ma i pomyśli, że ma takie cudowne i spełnione życie! :)
Taaa….

Brak komentarzy: