wtorek, 12 maja 2009

Ponury wtorek

Wczoraj wieczorem lał deszcz. Monotonnie i jednostajnie, trochę się błyskało przy tym, ale generalnie był to zwyczajny deszcz beż żadnych większych atrakcji świetlnych czy dźwiękowych. Czyli żadna atrakcyjna burza. Niby dobrze, że popadało, bo do niedawna była wielka susza; lasy paliły się całymi hektarami, a rośliny zamiast rosnąć więdły na stojąco. Nic zasianego nie chciało kiełkować, no może poza rzodkiewką, której żadna klęska żywiołowa nie wzrusza.
Co z tego jednak, że dobrze, że pada deszcz, skoro dzisiaj temperatura spadła do 4 stopni i taki oto mamy zimny i ponury dzień! Dzisiejszy maj, to nawet mi się nie podoba. Taka niby jesień wiosenna.
Dotarłam do pracy na 9-tą dopiero, co znaczy że posiedzę tu do 17-tej. Rano nie chciało mi się wstać z łóżka, a nie miałam żadnej motywacji, bo Łukasz po południu pracuje do 22-giej, więc spędzę popołudnie sama.
W zasadzie to samotne popołudnie w mieszkaniu ma swój urok. Co prawda jest totalnie pusto, cicho i ewidentnie mi brakuje Łukasza obok, ale z drugiej strony nie zdarza się to tak często, aby było specjalnie dokuczliwe. A mogę zająć się jakimiś kobiecymi sprawami, typu upiększanie się, maseczki. Mogę przegadać godzinę czy dwie przez telefon z koleżanka - o ile mam nastrój, a z drugiej strony kabla zadzie się ktoś, kto akurat ma czas. Albo mogę włączyć w TV jakiś wybitnie niemęski kanał typu TVN Style albo Polsat Cafe i oglądać. Cokolwiek.
Zauważyłam, że strasznie wciągają mnie programy typu gotowanie na ekranie i redekoracja mieszkań. Chyba jestem typową kurą domową. :)
Jak już włączę coś takiego, to siłą muszę się odrywać od ekranu – gapię się w niego, jak sroka w gnat i oglądam to niemalże z zapartym tchem. Jest taka jedna bardzo fajna dekoratorka, prowadzi Boskie wnętrza - jej styl do mnie przemawia. Urządza mieszkania gustownie, w ciekawych kolorach, z oryginalnymi akcentami i dodatkami, przy czym nie jest to jakiś wydumany i pretensjonalny styl. Można by spokojnie zamieszkać w takim domu. Często w soboty leci kilka odcinków Boskich wnętrz pod rząd. Najchętniej przesiedziałabym na kanapie tylko je oglądając, ale to jest jednak strata czasu - i tak w najbliższym czasie nie będziemy remontować mieszkania, więc nie wykorzystam jej pomysłów w praktyce. Zazwyczaj więc zerkam jednym okiem sprzątając w międzyczasie.
W pracy wszyscy są delikatnie niemrawi. Snują się apatycznie i widać po nich, że marzą tylko o tym, aby ten dzień się skończył. To zadziwiające, jak ludzie bardzo są wyczuleni na pogodę i na swoje otoczenie. Na pogodę zwłaszcza dziwne. W sumie, kiedy jest się w pracy, to żadna różnica czy za oknami jest słońce czy deszcz, skoro siedzimy zamknięci w budynku bite 8h i nawet tego nie odczuwamy. Co innego jakbyśmy pracowali na zewnątrz, albo musieli biegać z jednego budynku do innego. A tak, temperatura w naszym budynku jest zawsze mniej więcej taka sama, nic nam nie kapie na głowy, nic nie oślepia blaskiem. Dzień, jak każdy inny. Dzień, jak co dzień.

Brak komentarzy: