czwartek, 14 maja 2009

Mam kolejny rok do kolekcji

Dzisiaj mam urodziny.
19-te. Oj... Nie, lepiej nie 19-te, to głupi wiek, człowiek jeszcze nie ma koncepcji na życie.
No to powiedzmy... 25-te. To już ładny wiek. Życie do czegoś zmierza, nabiera rozpędu i kierunku. Mogą być 25-te. W tym wieku już kobietom zdąży zaniknąć tłuszczyk młodzieńczy, rysy twarzy robią się wyrazistsze, figura już jest ukształtowana i nie ma się problemów z chudnięciem / tyciem w ciągu roku i zmieniających się pór roku. Ma się już pracę, sensownych znajomych, grono przyjaciół i już się żyje samodzielnie. Już się jest na tyle ustawionym, aby móc sobie pozwolić na wyjazdy urlopowe zasponsorowane z własnej kieszeni, już się wie, co się lubi i - co ważniejsze - czego się spodziewać. Człowiek w wieku 25-ciu lat ma już rozum w głowie.
Tak, 25-te urodziny mogą być.
Więc dzisiaj są moje 25-te urodziny. Będę je obchodzić tak długo, dopóki mi się nie znudzi. Ale nadal jestem rocznik 1978 - mój ulubiony. Będę udawała, że wcale mi nie przybyło lat, że w mojej kolekcji nie pojawił się kolejny rok, jestem wiecznie młoda i czas mnie nie wzrusza. No fakt, że mentalnie bliżej mi do 25 niż 31, zupełnie nie czuję się na więcej niż udaję, że mam, więc jaka to różnica? Mogę świętować 25-te urodziny w nieskończoność.
Wczoraj upiekłam ciasto do pracy. Nie bardzo miałam zacięcie do pieczenia, ale pokonałam jakoś swoją niechęć i koło godziny 20-tej zabrałam się za pieczenie.
Zdecydowałam się na wu-zet-kę (kto tak głupawo nazwał ten placek i skąd ta nazwa się w ogóle wzięła?? chyba nie od trasy W-Z? Tylko z tym mi się kojarzy...) Ciemny biszkopt i biała bita śmietana. Na wierzchu posypany kakao, po boku oblepiony posypką czekoladową. Biszkopt upiekłam w niedużej blaszce, w sam raz wielkość do zabrania do pracy. Jak już wyrósł, okazało się, że jest dosyć wysoki. Mam taki sposób na biszkopty, że zawsze wychodzą mi śliczne, równiutkie, ładnie wyrastają, bez górki na środku, nie pękają, nie zapadają się po wystygnięciu i nie opadają. Sposób polega na tym, że po ubiciu białek z cukrem, ubijam osobno żółtka z cukrem i odrobinką proszku do pieczenia. Ubijam je na jasną puchata piankę, zupełnie jak się ubija białka. Po czym mieszam wszystko razem, z mąką i resztą proszku do pieczenia. Niezawodna metoda.
Bita śmietana również się udała, posłodziłam ją hojnie, ale nie za bardzo, wyszło jej mnóstwo! Usztywniłam tylko smietanfixami w dużej. W tym momencie zadzwoniła Kama B. i zaczęłyśmy sobie w najlepsze plotkować. Założyłam na telefon zestaw słuchawkowy i zajęłam się nakładaniem śmietany. Plotki z Kamą znacznie mi uprzyjemniły nakładanie śmietany, mycie i sprzątanie naczyń! :)
Zamiast zwykłego ciasta, wyszedł mi wysoki tort z tej wu-zet-ki! Udekorowałam kakaem i posypką czekoladową i włożyłam do lodówki. Kiedy wrócił Łukasz z pracy i zobaczył ciasto, stwierdził, że zje to ciasto sam, nie ma mowy, aby je zanieść do pracy! Zabarykadował lodówkę i stał przed nią, broniąc dostępu. Śmieszne! :)
Placek jednak dotarł na miejsce przeznaczenia Puczo kupił mi rano talerzyki jednorazowe i widelce, bo w pracy mamy deficyt w tej dziedzinie. Nasi Specjaliści zaśpiewali mi „Sto lat” i wycałowali mnie wszyscy. Hmm… Bardzo przyjemny obrót sprawy! :) Warto było przemóc lenia i ciasto upiec.
Pokroiłam tort z wydatną pomocą Kariny i usłyszałam, że wyszedł przepyszny. Bardzo mnie to ucieszyło! Prezentował się naprawdę ładnie, dobrze, że smakował adekwatnie do swojego wizerunku scenicznego!
W Sali szkoleniowej obok akurat było szkolenie i jak mówiła Ewa, słyszeli tam wszystko – nasze sto lat, rozmowę o torcie, nasze śmiechy i wygłupki. Bardzo łatwo zorientowali się w temacie.
No i tak zaczął się miło dzień. Posprzątaliśmy po torcie, poczęstowałam nim jeszcze kilka osób, po czym umyłam tacę i nóż i wróciłam za swoje biureczko. Całkiem produktywnie dzisiaj mija czas, co tez jest przyjemne. Udało mi się z samego rana załatwić kilka spraw, bez większego wysiłku, lubię właśnie takie dni, kiedy w pracy wszystko się układa.
No cóż, mam nadzieję, że dzień dalej będzie przyjemny i udany. Pogoda jest ładna, znajomi składają mi życzenia. Niby tak niespecjalnie mnie te urodziny tym roku cieszyły, ale jednak się udają.
Bardzo dziękuję za życzenia kochani, to bardzo miło, że ktoś o mnie pamięta i że mi tak ładnie życzy! :)
Przesyłam Wam wirtualne buziaczki!! :)

Brak komentarzy: