czwartek, 7 maja 2009

Sposób na marudę

Ooo… Boli mnie dzisiaj nerka. Zaczęła mnie boleć po południu w pracy i tak boli i boli po trochu.
Po pracy – pomimo zimnego wiatru – poszłyśmy z Magda i jej Majeczką na spacer. W słońcu było całkiem przyjemnie, ale w cieniu było okropnie zimno! Spędziłam przemiłe popołudnie patrząc, jak malutka Maja się do mnie uśmiecha, wypiłam herbatkę u państwa B., zjadłam ciasteczko i wróciłam do domu.
Łukasz pracował do 22, więc w ten sposób uniknęłam spędzania popołudnia samotnie.
W domu moja cierpliwość do marudzącej nerki się skończyła i potraktowałam ją piwem. Przygotowałam sobie grzańca z miodem, mandarynką (nie miałam pomarańczy, więc to był całkiem udany substytut) goździkami, cynamonem i gałką muszkatołową. Wlałam w siebie prawie pół litra – prawie, bo jednak w samotności, przed TV piwo nie smakuje wcale, trochę się jakby tym ciepłym piwem upiłam, ale malutko, bo to nie była ilość dająca się we znaki. Za to bardzo świetnie się tym piwkiem rozgrzałam i moja nerka w ciągu godziny się uspokoiła. No proszę, jak to medycyna naturalna może poskutkować!
Wypróbowałam ten sposób jakieś 2 lata temu, kiedy byliśmy w Zakopcu. Też mnie coś wtedy wywiało i po jednym grzanym piwie wypitym na Gubałówce przeszło mi wszystko, jak ręką odjął. Dzisiaj nadarzyła się okazja, aby zweryfikować tę metodę i potwierdzić czy faktycznie działa. Nom, działa! :)
Pomimo piwnych bąbelków szumiących odrobinkę mi w głowie, zrobiłam wieczorem jeszcze ciasto na jutro. Jutro jedziemy do rodziców na imieniny Mamy, zabierzemy więc ze sobą słodkie ciasto.
Planowałam, że wracając od Magdy, zajdę do sklepu, kupić cos na placek, bo tak mi świtało, że chyba coś mi zabraknie. Ale wracałam już o 20-tej, pochłonięta myślami o mojej upierdliwej nerce i zapomniałam. Łukasz kupił mi jajka w drodze do domu z pracy – już po 22-giej. Jak dobrze, że niektóre sklepy są dłużej czynne.
Placek wygląda, jakby się udał. Trudno stwierdzić, bo dawno go nie piekłam, ale urósł niby ładnie, może nie ma zakalca. Nie jest to w każdym razie angielski wynalazek typu: zakalec gwarantowany, więc jest szansa, że da się zjeść.
Dzień był więc długi o owocny. Padłam spać nadal jeszcze lekko znieczulona piwem…

Brak komentarzy: