niedziela, 6 grudnia 2009

Mięso czy gabka...?

A propos szycia pokrowców. Pewnego wieczoru odbyła się taka krótka rozmowa moja z Łukaszem:
ja: Skończyłam już pokrowce na krzesła, są uszyte, tylko trzeba je pozakładać.
Łukasz: O rany trzeba będzie tą gąbkę powtykać w nie...
ja: To co? To już drobiazg!
Łukasz: Wiem, ale ja niecierpię dotyku takiej gąbki...
ja: No wiesz, a ja się tak starałam!
Łukasz: Wiem, ale to tak, jak tym masz z mięsem. Ty nie lubisz mięsa a ja gąbki.
ja: Hmm... Nie wiem, czy wiesz, ale gąbki na ogół się nie je!
Chwilę jeszcze trawiłam to - jakże zaskakujące zestawienie, po czym parsknęłam śmiechem i długo nie mogłam przestać. Uznałam, że to porównanie jest bardzo... celne! I będzie moją bronią na przyszłość, kiedy nie będę chciała czegoś mięsnego zjeść.
Mamy nowe powiedzenie: to mięso smakuje jak gąbka. :)
I to nie w przenośni.
A swoją droga, to ja niecierpię dań z kurczakiem po ich odgrzaniu. Wszelkiego rodzaju duszony z czymś kurczak smakuje faktycznie gąbczasto na drugi dzień. Uwielbiam dania jednogarnkowe, pierś z kurczaka w kawałkach uduszona z czymś tam, ale wyłącznie tego dnia, kiedy się to przyrządzi. Na drugi dzień mięso smakuje fatalnie. Może więc niechcący Łukasz bardzo je trafnie zrównał z gąbka. :)

Brak komentarzy: