piątek, 18 grudnia 2009

Kłamstwa

Oglądam serial "Lie to me". Oglądnęłam już wszystkie, które były pasjonujące i dorwałam ten. Przez pierwszą serię był średniawy. W dodatku jakimś sposobem obejrzałam najpierw 5 odcinek, potem 8 i 9 i dopiero zorientowałam się, że zaczęłam oglądać pierwszą serię od środka. Z braku lepszego serialu do oglądania wciągnęłam się w "Lie to me" na tyle, że wytrwałam do drugiej serii. Po połowie pierwsza seria, a miała ona 13 odcinków, zrobiła się ciekawa i zaczęła powoli wciągać. Powoli. Bardzo powoli.. A za to druga seria okazała się wielkim krokiem naprzód i jest świetna! Po 4-tym odcinku serial rozkręcił się na wiele różnych sposobów i teraz żałuję, że zrobili dopiero 10 odcinków. Przypuszczam, że po mniej więcej 13, podobnie, jak pierwsza seria, druga też się zakończy i trzeba będzie czekac na kolejną minimum pół roku z ryzykiem, że go zlikwidują. Chociaż może przetrwa do kolejnej serii. Chyba jest popularny.
W polskiej TV też leci i ma jakiś patetyczny tytuł "Magia kłamstwa". Jak oni te tytuły tłumaczą, to aż żal bierze! Jakbym była producentem, to bym ściśle kontrolowała, jaki tytuł dają mojemu serialowi w innych krajach, aby go tak nikt nie kalał. Czasami polski przekład tytułu odbiera ochotę do oglądania serialu.
W każdym razie, serial opowiada o instytucji zajmującej się wykrywaniem kłamstw i rozwiązywaniem zagadek rozmaitej maści. Do czego zmierzam...
Dzisiaj śpi u nas Amelka. Przyszłyśmy do domu po mojej pracy, jej szkole i rundce przez zakupy w Leclercu, zmęczone i zmarznięte, bo brnięcie przez śnieg i mróz nas wykończyło.
Łukasz czekał na nas z pysznym obiadkiem. Zasiedliśmy we trójkę do stołu.
Amelka marudziła na surówkę, że ona nie chce, ale po krótkich, aczkolwiek stanowczych targach osiągnęliśmy porozumienie, ze to są witaminy i trzeba je jeść, więc jedną łyżkę zje.
Trochę namawiałam Amelkę na tą surówkę wbrew sobie, bo dwa tygodnie temu, kiedy Łukasz ją robił, akurat weszłam do kuchni w chwili, gdy wlewał do salaterki burą ciecz. Był to dressing do tej surówki. Olej, musztarda i coś tam. Wyglądało fatalnie. Od razu stwierdziłam, ze surówki nie jem. Ale przy stole zmusiłam się i spróbowałam jej i okazała się prześwietna, więc teraz jest jedną z moich ulubionych. Tylko wolałabym nie oglądać jej w trakcie przygotowań, bo ten dressing mnie zniechęca.
A wiec siedliśmy do obiadokolacji, jemy i widzę, że Amelka nie pała do tej surówki wielkim entuzjazmem. Zapytałam ją więc czy jej smakuje jedzenie. Amelka pokręciła nosem i powiedziała, że nie smakuje jej wcale.
Dzieci są bardzo bezpośrednie i stanowcze. I mówią wprost, co myślą. Nie zwracając uwagi na etykietę i nie bawiąc się w przewidywania, co druga osoba sobie pomyśli i poczuje.
Pomyślałam, że siedem lat, to jest już taki, wiek, kiedy dziecko mogło by zacząć myśleć o tym, czy nie urazi drugiej osoby. Tylko, w zasadzie - jak ma m to jej wytłumaczyć?
Zaczęłam więc delikatnie, że mogłaby powiedzieć to jakoś mniej wyraziście. Po czym zwątpiłam.
- Właściwie to ja ją uczę kłamać, nie? - zapytałam Łukasza. Przytaknął.
Pomyślałam, że nic nie będę dziecku mówiła. Niech wali swoją prawdę prosto z mostu i będę miała nadzieję, ze dorastając nie zgubi tej cennej zdolności. Tak czy owak środowisko nauczy ją, że nie mówi się wszystkiego i wszystkim. Ale może przynajmniej nie będzie miała oporów przed powiedzeniem komuś, co myśli.
Ja nie bardzo jestem w tym dobra.
Wkurzę się na kogoś, ponarzekam sobie do Łukasza, będę tego kogoś omijała z daleka przez miesiąc, ale nie pójdę i nie powiem mu, że zachował się okropnie i że aktualnie jego PR jest dosyć nieładny. I w ogóle co o tym myślę.
Jakoś mi się wydaje, że będzie temu komuś przykro, głupio czy cokolwiek innego.
A może powinnam, jak to dziecko - powiedzieć wprost - nie zachowuj się, jak głupek itd.
No i nie nauczyłam Amelki kłamać. Niech się sama uczy w procesie dorastania. Ma jeszcze czas.
A ja może następnym razem pomyślę dwa razy, zanim zapytana czy mi coś smakuje, odpowiem, że tak, bo tak wypada, bo akurat przygotował to ktoś tam inny...
Był taki film z Jimem Carreyem, w którym on grał kłamliwego karierowicza. I jego synek zażyczył sobie, aby tatuś nie kłamał. Wcale. I co? Narobiło się. Zycie tatusia legło w gruzach.
Fakt, faktem - bez kłamstwa w dorosłym świecie się nie zajdzie daleko. Można sobie mówić, że są to niewinne małe białe kłamstwa w stylu "Ładnie wyglądasz" powiedziane komuś, kto wygląda, jak z krzyża zdjęty, albo jakby przyszedł do pracy na kacu gigancie. Albo "Wcale nie widać, ze przytyłeś" a efekt jojo po diecie przerósł najśmielsze prognozy. Albo "Nie ma sprawy, nic się nie stało" a w środku gotuje się ze złości, bo akurat kibluje się drugi tydzień w pracy i robi za czterech, bo wszystko jest pilne i ważne i siedzi się po godzinach.
Hmm... Lepiej być dzieckiem nie? Można powiedzieć co się myśli i nikt się nie obraża i nie robi afery, bo przyjęte konwenanse nie przewidują takiego scenariusza.
Ten serial ma sens. Jakby się człowiek znał tak świetnie na zachowaniu ludzi i umiał rozpoznawać kto kiedy kłamie, to dopiero była by zabawa... I jeszcze być na tyle bezpośrednim, aby to wytykać kłamiącym, bez względu na ich intencje. :)

Brak komentarzy: