piątek, 4 września 2009

Pracujemy w lodówce

I to nie w lodówce do przechowywania żywności, ale najwyraźniej - w wielkiej lodówie do przechowywania pracowników!
Wróciłam z urlopu w środku lata - 10 sierpnia. Upały były jeszcze tylko przez kilkanaście dni, chociaż w zasadzie to trudno mi się o tym wypowiadać, bo w pracy mamy klimatyzację i trudno zgadnąć, jaka jest temperatura na zewnątrz.
Właśnie. Mamy klimatyzację i mamy problemy z klimatyzacją. Nie psuje się ona - co chyba można uznać za szczęście. Ale nasze szczęście - jak to ma często szczęście w zwyczaju - odwinęło się i ugryzło nas w dupkę. Przedobrzyło się. Klima nas mroziła swoim chłodnym powiewem przez cały miesiąc! Upały się skończyły, a nasza klima dalej chłodzi pełną parą.
Odkąd wróciłam z urlopu - zaczęłam przynosić do pracy bluzki z długim rękawem, w które ubierałam się po kilku minutach od wejścia do pokoju. Obowiązkowym punktem ubioru stały się skarpetki lub rajstopy - cokolwiek, co uchroniło by stopy przed przemrożeniem.
Nie wiem, jaka ta temperatura była. Zgaduję, że koło 17 stopni maksymalnie. W naszej części piętra zapanowała mrożąca krew w żyłach atmosfera i to wcale nie jest przenośnia. :)
Klima zwariowała.
W tej drugiej części piętra panuje przyjemne ciepełko. Jest tak w sam raz - nie za ciepło, nie za zimno. Czasami wychodzę do kuchni, aby się zagrzać. Nie zliczę ile gorących herbat wypiłam, aby się rozgrzać.
Najlepsze jest to, że pokrętło do klimy znajduje się w zupełnie innej - wielkiej sali, w której pracuje tabun ludzi. Sala ta ma okna wychodzące na słoneczne strony świata, więc się łatwo nagrzewa. Jak oni sobie kręcili klimą, aby im było dobrze, nam nosy odpadały z zimna.
W końcu zapadło porozumienie stron - ustawili za obopólną zgodą temperaturę i siłę nawiewu na przyzwoity poziom i miało być wszystkim dobrze. Teoretycznie.
Im było ciepło, im było dobrze. A nas klima mroziła. I to co dziwne dopiero w sierpniu tak się ochłodziło. Sprawdzałam pokrętełka, ale teoretycznie były ustawione dobrze - najmniejsza siła nawiewu i co wydało mi się nie do uwierzenia - temperatura na 22 stopnie! Dziwne... To skąd ten mróz? I to tylko w naszej części piętra? Czy ktoś robi to celowo i chce coś tym sposobem zdziałać? hmm... Ostudzić nasz zapał? Ochłodzić atmosferę? Ostudzić nasze zapędy? Chyba nie trzeba, jesteśmy mocno zdyscyplinowani przecież.
Co ciekawe - od 10 sierpnia powtarzałam codziennie, że jest zimno, co niektórzy przytakiwali, ale nikt z tym nic nie robił. Zaproponowałam zakręcenie wylotu klimy - mamy taką tubę w suficie i można czasem ją odkręcić lub zakręcić, co już kilka razy robiliśmy. Nikt nie wyraził entuzjazmu, za to większość dziewczyn w naszym dziale przynosi w torebkach skarpetki! Dziwny sposób radzenia sobie z problemem.
Po 3 tygodniach siedzenia w tej lodówce po 8 h dziennie - wczoraj poczułam się przeziębiona. Przesiedziałam ledwo ciepła w kurtce jeansowej cały dzień, po czym kiedy wyszłam z pracy zdziwiłam się, że jest tak ciepło, że ani kurtka, ani skarpetki nie wchodziły w grę.
Dzisiaj klima się zmiłowała. Albo może została zneutralizowana przez otwarte okno, bo dopiero dzisiaj wpada przez nie na tyle ciepłe powietrze, aby poczuć jakąś różnicę. Przez ostatnie kilka dni nawet otwarte okno nie pomagało. Mimo wszystko jednak na wysokości powietrze nie jest tak rozgrzane, jak przy samej ziemi. Więc mam dzisiaj sweterek, zupełnie niepotrzebnie, ale pod nim mam koszulkę bez rękawów, w której nie da się zdzierżyć klimy.
Dopóki ktoś nie zadecyduje, że możemy wylot klimy zakręcić - będziemy siedzieli w tej lodówce dalej. Może ktoś decyzyjny w końcu się przeziębi i pójdzie po rozum do głowy. Do tego czasu skarpetki na nogi i do pracy!
Widzę jednak pewne pozytywne strony tej epoki lodowcowej - na pewno nasze procesy starzenia zostały dramatycznie opóźnione. Przez 8h dziennie hibernujemy się antyoksydantowo w temperaturze zdecydowanie neutralizującej wolne rodniki. To chyba dobra wiadomość dla kobiet, prawda? Zależy nam na tym, aby być jak najdłużej pięknymi... Właśnie, może osobie decyzyjnej zależy aby być pięknym bardziej niż na tym, aby być zdrowym...? :P

1 komentarz:

marko pisze...

Prawie jak dylemat, tym samym nie jestem zwolenikiem klimatyzacji, cyrkulacja wymuszonego nawiewu zimnego powietrza czasem dla mało odpornego organizmu staje się prawdziwą przeszkodą, miałem podobna sytuacje zeszłego lata, w małym pomieszczeniu ktoś nie zastanawiając się chociaz myslę sobie że ten ktoś musiał mieć glowę bo miał i szyję, zainstalował klimę o wydajności dużej sali konferencyjnej, początkowo przyjemnie się oddychało, niestety w miarę upływu czasu było już coraz mniej ciekawie bo wszyscy się pochorowali, zapewne z wyjątkiem osobnika który to instalował, pozdrawiam marko