wtorek, 8 września 2009

Plany się sypnęły

Zamarzyło mi się pojechać na łikend do Krakowa.
Uwielbiam Kraków i od czasu naszej marcowej wizyty tam już mi się zaczyna chcieć znów odwiedzić Smoka.
Teraz jest dobra okazja, bo póki Mama jeszcze jeździ na zjazdy do Krakowa, można pojechać razem. Zjazdy będą jeszcze chyba tylko dwa, miedzy innymi w ten łikend.
Łukaszowi nie bardzo ten termin pasuje, ale liczyłam, że może Mała Słoninka ze mną by się wybrała? Babski łikend w Krakowie...
Standardowe menu: wizyta u Smoka, spacer po rynku, jakieś zwiedzanie. Z Małą Słoninką - artystką, można by odwiedzić Muzeum Czartoryskich i zobaczyć znów te śmieszne trzy Jagiellonki ubrane w tą samą sukienkę. Do tego obwarzanki zjedzone do spółki z gołębiami i najlepsze na świecie lody z lodziarni w Galerii Krakowskiej. Albo Galerii Kazimierz, nie pamiętam, która to, bo obie nazywają się na K. W każdym razie tej przy PKP-ie.
Mała Słoninka trochę marudziła, że do Krakowa, to ona chciałaby z Piotrusiem Panem pojechać, może i on by pojechał, ale najlepiej to z Łukaszem, a Łukaszowi nie pasuje... No i tak w niedzielę stanęło to na niczym.
A w poniedziałek w pracy dowiedziałam się, że bardzo wielce prawdopodobne jest, że w łikend trzeba będzie testować nowy temat, który nam programiści bardzo dowcipnie dostarczą pod koniec tygodnia i najpewniej będzie to wgrane na sobotę.
Moje plany się w tym momencie zrujnowały i już nie musiałam namawiać Małej Słoninki na babski wyjazd bez Piotrusia Pana.
Naprawdę, mam głębokie przekonanie, że każdy problem rozwiązuje się sam, jeśli doczeka się odpowiedniego momentu. Wszystko się samo układa, chociaż niekoniecznie po naszej myśli.
Tak sobie myślę, że w pracy powinnam była powiedzieć, aby się osoba pytająca o tą pracę w łikend - tą swoją przemiłą prośbą wypchała, bo przez ostatnie rewelacje moja motywacja została dramatycznie zdruzgotana. A przed tą uprzejmą prośbą osoba ta wcale uprzejma nie była, wręcz była bardzo nieuprzejma. No ale, bardziej polityczne jest dla mnie przyjście w ten łikend do pracy i przetestowanie tego, co wgrają. Czasami trzeba być mądrzejszym. Przynajmniej Mama mi zawsze tak powtarzała, jak byłam mała. Prawda jest taka, że jakby ja też chciała się głupio zachowywać, to byłoby już całkiem niefajnie w tej pracy.
Mam jednak nadzieję na wypad do Krakowa za trzy tygodnie. Trzeba pomyśleć. Może pojedziemy całą hurmą z Mamą, Łukaszem, Małą Słoninką i Piotrusiem Panem. Ale mi to jednak bardziej się marzy taki babski łikend.... A może Kama by ze mną pojechała...? Hmm...
Będę bardzo Zen, uzbroję się w cierpliwość, poczekam, rzucę temat i - jak zawsze - samo się ułoży.

Brak komentarzy: