piątek, 11 września 2009

A jednak łikend bez pracy

No i okazało się, że jednak na łikend nie muszę iść do pracy.
Admini i inni spece od update'owania systemów byli tak mili, że wysłuchali pińćdziesiątej z kolei prośby naszej przełożonej i przygotowali wszystko do testów na dzisiaj. A dokładniej mówiąc testy rozpoczęłam wczoraj i dzisiaj zakończyłam na tyle, aby jutro się nimi nie musieć zajmować i przejmować.
Mam więc sobotę wolną od pracy i bardzo z tego powodu się cieszę.
Plan na jutro mam taki ambitny, aby w końcu kupić świece zapłonowe do naszej Astry, chociaż w świetne ostatniego rozczarowania jej wartością naprawdę zastanawiam się czy jest sens...;)
W drodze do domu nawet stwierdziłam, że przy tak niskiej wartości samochodu nie ma sensu go nawet tankować, na co Łukasz przytaknął, że owszem, powinnam jeździć na pustym baku!
Niestety było już za późno, właśnie wyjeżdżaliśmy ze stacji benzynowej, dosyć zatankowani.
Świece jednak kupić trzeba, w zimie różnie to może być z tym odpalaniem, jak się ich nie wymieni. Zbieram się do pojechania po nie już trzy tygodnie i jakoś wcale mi to nie jest po drodze. Zwyczajnie nie chce mi się.
A mówiłam do Ewy dzisiaj, że jak pojedzie na przegląd, to zajmie jej to chwilkę, więc niech się nie przejmuje tym, czy chce jej się jechać czy nie... Też się jej nie chciało.
Przyznam, że widmo pracowania w sb było na tyle realne, że nie planowałam nic na sb, co oznacza, że nie myślałam wcale, co przydało by się jutro zrobić.
Jedna Iparau rzuciła konkretny pomysł spotkania się wieczorem na piwko. Spotkanie grupowe okazało się nie do zorganizowania tak w ciągu doby niemalże, zwłaszcza dlatego, że są mecze i nasi mężczyźni pragną je oglądać i kibicować.
Stanęło na planie spotkania w damskim gronie.
Nie wiemy tylko czy będzie nas sztuk 3 czy więcej, zależy jak się uda pozostałym dziewczynom wymiksować z czegokolwiek, co mają w perspektywie. Niestety ten łieknd nie pasuje wielu osobom, nawet tym płci żeńskiej. Jedna na urlopie - kto ją tam wie, gdzie. Druga i trzecia wyjeżdżają - jedna do taty, a druga z mamą. Jeszcze inna może wrócić do domu w stanie nie nadającym się do wyjścia, bo po całym dniu realizowania ambitnego planu prac domowych i ogrodowych, może jej zwyczajnie nie wystarczyć sił. A jeszcze inna może nie móc z przyczyn niewiadomych.
No cóż, przynajmniej jest nas trzy.
Ja póki co włączam mój aktualny serial na poprawienie sobie humoru po tej cenowej traumie i postaram się wstać jutro w bardzo świetnym nastroju. Przynajmniej jestem wyspana i jutro będę miała dużo energii.

Brak komentarzy: