środa, 19 sierpnia 2009

Wyłącznie kobiece towarzystwo

Już się nasiedziałam w domu i już mam kolejną okazję do pojechania gdzieś.
Tym razem do Kielc, odwiedzić Babcię.
I tym razem wyłącznie w kobiecym towarzystwie.
Pojedziemy tam z siostrą z misją pomalowania Babci pokoju. Wyjeżdżamy w Piątek po południu, zostaniemy do soboty i sobotnim wieczorkiem wracamy. Zabierzemy z powrotem mamę, która wybiera się do Babci już jutro.
Dziwnie będzie pojechać bez Łukasza! Zawsze, jak mam gdzieś dalej pojechać bez niego, wydaje mi się to strasznym wyzwaniem i nachodzą mnie wątpliwości: jak ja znajdę drogę? Jak trafię tam i z powrotem. Po chwili jednak dochodzi do głosu rozsądek i pojawia się myśl, że przecież to bez sensu obawy, bo są drogowskazy, mapy, numery dróg, a od biedy i GPSa mogę od Taty pożyczyć. Chociaż po grudniowych przygodach, kiedy to GPS mnie prowadził, a ja wbrew jego poradom jechałam po swojemu – akurat GPS jest dla mnie najmniejszą atrakcją.
Do samych Kielc dojadę bez problemu, bez mapy też bym trafiła, już z resztą raz dojechałam i wróciłam bez problemu. Co prawda wtedy były ze mną jeszcze 3 osoby, ale droga nie była żadnym wyzwaniem. Za to od Kielc jedzie się jeszcze z 30 km między wsiami, no i z samych Kielc trzeba dobrze wylecieć, aby nie pomylić kierunku.
Jakoś się doturlamy. W piątek po południu powinno się dobrze jechać, na spokojnie, bez pospiechu. Może będzie trochę ruchu na drogach, ale da się przejechać. Ważne, że nie będzie się nam spieszyć.
Dzisiaj przejdę się do Rossmana i kupię jakiś zestaw upominkowy dla Babci. Coś miłego, co jej wnuczki przywiozą. Mam już zrobiony biznes plan na to co trzeba kupić i zabrać, aby wielkie malowanie pokoju doszło do skutku.
Dzisiejszy dzień mam zapakowany po brzegi. Ale samymi przyjemnymi rzeczami – najpierw kawka z Kamą, a potem szybka wycieczka do Rodziców i wypad na zakupy do OBI.
Na kawkę się już nie mogę doczekać, co prawda tu w okolicy Zana nie bardzo są atrakcyjne knajpki do siądnięcia, ale chyba nie ma sensu aby jechać do centrum, skoro spotykamy się tu. W dodatku potem jedziemy w jednym kierunku – ja do Rodziców, a Kama do domu, więc jaki jest sens kręcić się po zatłoczonym centrum? Żadnego.
W pobliżu, najfajniejszym miejscem jest restauracja w Leclercu – pomimo, że to w hipermarkecie, to jednak dosyć przyjemne miejsce i dobre jedzenie. Nie wiem czy będziemy jeść, ale usiąść tam można. Chyba, że przejdziemy się na łono natury do wąwozu. Dzisiaj pogoda jest ładna, a upał chyba ni jest jakiś zabijający rozgrzanym powietrzem przy pierwszym wdechu. I kwiatki można tam pozbierać, mój polny bukiet już dawno zwiądł, więc chętnie zrobię sobie nowy.
Decyzja zapadnie dopiero, kiedy się spotkamy. Pójdziemy tam, gdzie się nam zamarzy.

Brak komentarzy: