środa, 12 sierpnia 2009

Strajk

Wczoraj wieczorem wsiedliśmy dziarsko do samochodu aby odstawić Kamisio i Piotrka do domu, ale samochód zastrajkował i powiedział, że nie zapali. Przekręcałam kluczyk w stacyjce dziesiątki razy, ale ani razu silnik nie zaskoczył. Nie wiem co mu się stało, ale to było mało zabawne i tak miły wieczór skończył się nieciekawym akcentem. Po pracy przyjechał normalnie do domu, bez żadnych fochów, zapalił bez problemu… To dziwne, że nagle zamarzyło mu się przestać jeździć.
Kamisio i Piotrek pojechali taksówką. Z jednego końca miasta na drugi - taksówkarz złapał dobry kurs.
Dzisiaj rano samochód też nie zapalił. Przyszłam do pracy na piechotę, spóźniona, chociaż wybierałam się szybko, bo spodziewałam się, ze nie zapali. Mogłam przyjechać rowerem, ale nie wiedziałam, gdzie szukać kluczy od piwnicy.
Zmęczyłam się tym porannym szybkim spacerem, od klapków rozbolały mnie spody stóp, zgrzałam się i zziajałam.Na nic taki interes.
Co z samochodem - nie wiadomo, ale są na to różne teorie. Od tych lajtowych typu - zamokły świece od deszczu (co wydaje się dziwne, skoro nigdy nie było z tym problemów), po hardkorowe typu padła pompa paliwowa - nie znam się, ale to brzydko pachnie dużym wydatkiem.
Rodzaj snutej teorii zależy oczywiście od tego jaki przypadek kogo spotkał. Jak komuś zamokły świece - to nam zapewne również, a jeśli komuś padła pompa paliwowa, to i z pewnością nam to samo dolega.
Ja na to teorii nie mam żadnej, ale wolałabym wymieniać świece zapłonowe, a nie pompę paliwową.
Mam to auto już 4 lata i oprócz wymiany filtrów dwa razy, oleju dwa razy i świec raz, zdarzyły mi się tylko usterki w postaci uszkodzonego silniczka od tylnej wycieraczki, przez co wywalało mi bezpiecznik i dwóch złapanych kapci. A! i tłumik był wymieniany bo się przepalił, a ostatnio też spawany, bo znów coś się podziurawił. Zwykłe eksploatacyjne sprawy. No może poza tym silniczkiem od wycieraczek, bo on jest ewidentnie trefny, ale bez tego da się żyć, a wymiana jego ni jest wielkim problemem. Nie żywię żadnej chęci napotkania poważniejszego problemu w tym aucie, lubię je takie, jakie było do tej pory i niech tak zostanie.
W każdym razie, skoro auto stoi i ledwo rzęży, to trzeba coś z nim zrobić. Sami to nawet nie zawleczemy go do żadnego mechanika.
Na dzisiaj zamówiliśmy sztab antykryzysowy w postaci obydwu Tatów.
Zdaje się, że dzisiaj znów urządzimy wieczór z canneloni, ale tym razem zamiast oglądać katalogi z bielizną, niektórzy zainteresowani obejrzą zdechnięte auto.

Brak komentarzy: