poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Był jakiś urlop...?

Może i był, ale to już stare dobre czasy. Od dzisiaj przyszło nam wrócić do żywych i aktywnych. Rano trzeba było wstać nie z perspektywą opalania się i spędzenia dnia na plaży, tudzież nad jeziorem czy na balkonie, ale w pracy! W pracy! W tym więzieniu, gdzie zmuszają człowieka do przesiedzenia w zamknięciu 8 najlepszych godzin dnia.
Dzisiaj rano w drodze do pracy pomyślałam, że zapowiada się taki cudowny dzień, a tymczasem ja od 10 do 18 mogę zapomnieć, że za oknem w ogóle cokolwiek jest, bo i tak nie będzie mi dane z tego skorzystać.
No cóż, wszyscy wiedzą, jak to jest - dobrze, że mamy pracę, która nam opłaca rachunki i kupuje jedzenie. A że człowiek pomarudzi na nią od czasu do czasu - to już taki urok człowieka. I tak nikt na to nie zwraca uwagi i nie bierze tego na serio.
Chyba nie dotarło do mnie jeszcze, że przez najbliższych kilkanaście tygodni moje życie będzie od poniedziałku do piątku polegało na porannym sprincie do pracy i przesiedzeniu tam 1/3 doby. Zanim doczekam się kolejnego urlopu, na mojej głowie pojawi się kilka siwych włosów więcej, pogoda się popsuje i perspektywa wyjazdu stanie się znacznie mniej atrakcyjna.
Chyba zajmę się planowaniem kolejnego urlopu, będzie na co czekać...
Łukasz ma już zaplanowany termin kolejnego urlopu - na październik. Może wtedy spędzi tydzień w lasach na poszukiwaniu grzybów, a drugi tydzień spędzimy gdzieś. Tylko gdzie? Może skoczymy na Litwę? Albo Litwini znajomi przyjadą do nas.... Tym razem się nie udało spotkać, to może na jesieni się uda.
Do spędzania czasu przed komputerem czuję dziwną niechęć.
Nie chce mi się skrobnąć porządnego maila nawet... Rozkręcę się powoli. Na razie jestem w soku post-traumatycznym po skończonym urlopie i powrocie do pracy.
Kolega w pracy poradził mi schować się pod biureczko i udawać, że mnie tam nie ma. Niestety nie udało się... Zamiast tego zajęłam się weryfikowaniem zgłoszonego błędu, czytam moich "ulubionych" logów, które przysięgam, są zupełnie nieczytelne i sformułowanie "czytanie logów" stanowi dla mnie pewien oksymoron. Coś zupełnie niemożliwego.
Na pocieszenie jutrzejszy wieczór spędzimy z Kamisio i Piotrkiem. Może pośmiejemy się i zapomnimy o tym, co nas czeka kolejnego dnia....

Brak komentarzy: