wtorek, 18 sierpnia 2009

Mała bizneswoman

Nie wiem kto Amelce podsunął pomysł sprzedawania obrazków, ale mała wpadła jakiś czas temu na taki sposób zarabiania na siebie i jest w tym całkiem niezła. Na pewno lepsza od swojej ciotki, która spłukała się z ostatniego pieniążka i zapłaciła za zakup, jak za zboże.
A było tak:
Pewnego dnia przyjechałam do rodziców i dostałam propozycję nie do odrzucenia: zakupić kilka obrazków pokolorowanych przez dziecko. Obrazki były w przyzwoitej cenie po 2 lub 3 zł. Kiedy przyszło do wybierani obrazków okazało się, że pomimo sporej ilości - wybór mam ograniczony, bo niektóre - co ładniejsze - nie są na sprzedaż.
Kupiłam dla siebie i dla Łukasza chyba 3 sztuki łącznie, wyskoczyłam z 8 złotych i pojechałam do domu. Nie miałam akurat drobnych w portfelu, więc dałam dziecku banknot 20-złotowy, A
melka nie miała wydać, bo jej skarbonka upchnięta była w jakimś niedostępnym miejscu, bo przecież w domu remont i wiele rzeczy zostało pochowane przed kurzem. Umówiłyśmy się więc tak, że ona mi wyda resztę i ją gdzieś dla mnie przechowa, a ja następnym razem będę miała za co kupić kolejne obrazki.Zostałam w ten sposób z pustym portfelem i trzema kolorowymi zwierzątkami na pociechę.
Tydzień później Amelka zaprezentowała mi trzy - już nie pokolorowane, ale własnoręcznie narysowane obrazki. Prześliczne! Księżniczka, piesek i kotek. Piesek mnie urzekł! Amelka wzorowała się na książeczce do kolorowania, a że dziecko ma naprawdę duże zdolności plastyczne, jej piesek
narysowany odręcznie był kropka w kropkę, jak ten w książeczce. uroczy, mały piesek z podpisem: "PIESTOFIK", bo dziecko spacji między wyrazami nie używa.


Ciekawe jest, że naszego Tofika ten pies rysunkowy nie przypomina za bardzo, bo Tofik to włochaty cocker spaniel, a piesek rysunkowy wygląda kropka w kropkę, jak gładki Reksio z bajki.
Kiedy jednak wypowiedziałam głośno swoje wątpliwości, Amelka z żalem stwierdziła, że wszyscy mówią, że to Reksio, a to wcale Reksio nie jest tylko Tofik! Co było robić? Pocieszyłam dziecko, że my się najwyraźniej nie znamy i nie powinna się tym przejmować.
Amelka rysunku sprzedać nie chciała wcale! Po krótkich targach stanęło na tym, że piesek zostanie na lodówce u dziadków przez cały łikend, a dopiero na koniec łikendu mi go sprzeda.
Kiedy jednak przyszło do sprzedawania, okazało się, że wcale mi łatwo targi nie pójdą, bo Amelce jakoś rysunku szkoda. Po kilko odrzuconych ofertach zapłaciłam za psa-nie-reksia całe 12 zł tej reszty przechowywanej przez Amelkę! Nieźle mnie przerobiła! :)
Uznałam, że mąż na pewno będzie zadowolony z tego, jak jego żona pięknie umie robić interesy. :)
Pies jednak pojechał ze mną do domu i zawisł dla odmiany na mojej lodówce.
Kilka dni później rodzice i Amelka przyjechali do nas, aby podlać kwiatki, kiedy my bawiliśmy się w najlepsze nad morzem. Amelka stanęła przed lodówką, obejrzała rysunek i jego lokalizację krytycznym okiem i powiedziała z aprobatą:
- No, tutaj sobie tego pieska powiesiła? I ładnie.
Ktokolwiek do nas nie przyjedzie, po zerknięciu na pieska stwierdza, że to wykapany Reksio. Chyba jesteśmy zwichniętym pokoleniem, wychowanym na tej bajce, które napatrzyło się na tą jedną rasę psów i teraz widzi wszędzie same Reksie!
Amelka się już tym nie przejmuje, teraz się tylko podśmiewujemy, że nikt Tofika nie poznaje!
Aneta ostatnio jeszcze lepiej zareagowała, bo po obejrzeniu naszej lodówki stwierdziła, że zanim jej wyjaśniłam, że "PIESTOFIK" to dwa słowa, myślała, że jest to jedno słowo i tak się ten piesek wabi. :)
Jak widać dorośli mają problemy z nadążeniem za dziecięcą wyobraźnią :)

Brak komentarzy: