wtorek, 18 sierpnia 2009

Makaron ryżowy

Jakiś czas temu jedliśmy u rodziców Łukasz pyszną sałatkę z makaronu ryżowego. Chodzi o ten makaron zwyczajny, jajeczny, który ma kształt ryżu, nie o ten robiony z ryżu, który używa się do chińszczyzny. Jakkolwiek makaron ów zwany był ryżowym.
W czwartek, kiedy przyjechali Rafał z Anetką postanowiliśmy zrobić tą sałatkę z makaronu ryżowego na piątkowe śniadanie. Chłopaki akurat wybierali się do sklepu - wyszperałam więc przepis, zrobiłam im biznes-plan na zakupy i poszli.
Szukanie przepisu zajęło mi dłuższą chwilę, bo mam na komputerze dosyć pokaźny plik ze zdjęciami przepisów - to taki mój sposób na ładne skserowanie od kogoś przepisu ze zdjęciem potrawy. Robię sobie zdjęcie całej strony i potem trzymam to w wersji elektronicznej.
Zanim więc doszukałam się w stercie 350 fotek różnych przepisów tego, o który mi chodzi, rozpoczęła się dyskusja na temat tej sałatki - co w niej było u teściowej, co Aneta słyszała o tej sałatce, jaki to makaron ryżowy. Rafał bąknął wtedy coś o chińszczyźnie, ale nie zwróciłam na to uwagi. Jak się okazało - trzeba było, bo była to kluczowa wypowiedź.
Chłopaki wrócili z zakupami po bardzo długim czasie. Z dumą oznajmili, że kupili makaron ryżowy i nawet jeszcze coś!
Tym "jeszcze czymś" okazała się przyprawa do burito, o którą prosiłam Łukasza kilka tygodni temu. przeleciał wtedy przez 4 duże sklepy i szereg małych sklepików i nigdzie jej nie znalazł, wrócił więc przeświadczony, że wysłałam go po coś, co nie istnieje, przyprawę sobie wymyśliłam, a do tego obsługa sklepów patrzyła na niego, jak na wariata, kiedy o tą przyprawę pytał.
Zamiast przyprawy burito użyłam do tortilli wtedy przyprawy meksykańskiej, region ten sam, więc farsz do tortilli wyszedł pyszny.
Łukasz jednak o nieszczęsnej przyprawie burito nie zapomniał i szukał jej uparcie, aż znalazł! Byłam zdumiona, kiedy mi ją wręczył! :)
Po chwili spojrzałam do torby z zakupami - i zobaczyłam coś białego w kwadratowym woreczku. Zastanowiło mnie co to może być? Nic o podobnym wyglądzie nie znajdowało się na liście zakupów. Wiadomo, że faceci robią rozsądnie zakupy i biorą z półki tylko to, co planowali. Wyciągam to zagadkowe coś i moim oczom ukazał się napis na opakowaniu: "Makaron ryżowy". A w środku co? Białe nitki silikonowe! Żadne kluseczki w kształcie ryżu, tylko długi makaron zrobiony - jakimś cudem - z ryżu. Zupełnie nie taki, o jaki chodziło.
Na moje pytanie co oni kupili, Rafał z dumą oznajmił, że to upragniony makaron ryżowy i w dodatku to on wyszukał go a półkach z jakąś żywnością egzotyczną.
No świetnie, tylko po co nam taki?! Zrozumiałam wtedy, dlaczego wspominał o pysznej chińszczyźnie z makaronem ryżowym. :)
Żeńskiej części towarzystwa opadły ręce, zapytałyśmy, jak męska część wyobraża sobie tą sałatkę z tymi silikonowymi nićmi, ale na to już nam nie potrafili odpowiedzieć. Za to upierali się, że skoro na opakowaniu jest napisane "Makaron ryżowy", to kupili co trzeba, reklamacji nie przyjmują. A my na przyszłość powinnyśmy mówić: "makaron w kształcie ryżu", jeśli o taki nam chodzi! Fakt, można się było wyrazić precyzyjniej.
Co było robić - ubrałyśmy z Anetką kurtki i podreptałyśmy do sklepu zanim go nam zamknęli.
Makaron w kształcie ryżu był - na półkach z wieloma innymi rodzajami makaronów, znalazł się bez problemu. Dokupiłyśmy jeszcze mnóstwo innych nieplanowanych rzeczy i wróciłyśmy do domu, uświadamiać chłopaków o jaki makaron nam chodziło.
Lepszy motyw, że następnego ranka zapomniałam zupełnie, że mam zrobić na śniadanie tą sałatkę i gdyby mi Rafał nie przypomniał, to byśmy jej nie zjedli wcale. Ale sałatka została zrobiona i wyszła bardzo dobra!
Dosłowny makaron ryżowy w postaci białych nici został umieszczony w szafce i czeka na obiad inspirowany przepisami skośnookich Azjatów.

Brak komentarzy: