czwartek, 27 sierpnia 2009

Pełne usta

To jest teraz w modzie. Każda szanująca się firma kosmetyczna wypuszcza na rynek produkty ujędrniające i powiększające usta na rozmaite sposoby.
Nie wiem na ile są one skuteczne - ale są. Kiedyś były na rynku tylko operacje plastyczne powiększające usta, wstrzykiwanie silikonu czy innych wynalazków, aby mieć pełne i zmysłowe usta, a teraz można sobie kupić błyszczyk czy pomadkę naładowaną kolagenem i twoje usta staną się jędrniejsze, pełniejsze, bardziej seksowne... Taa.... Staną się na pewno, jeśli tylko umiesz użyć... swojej wyobraźni.
Ale produkty na rynku są, jest ich nawet całe zatrzęsienie i można sobie wybierać i przebierać i kupować do woli.
Sama kiedyś dostałam taki błyszczyk kolagenowy z Sally Hansen. Dostałam go w zestawie z odżywką do paznokci. Odżywka świetna, zawsze pomagała mi na paznokcie i rewelacyjnie je wzmacniała, błyszczyk jednak do mnie nie przemówił, więc leży do tej pory - już ponad rok - mao używany i tylko od czasu do czasu pomaluję sobie nim usta. Jego ilość się nie zmniejszyła za bardzo, nie wiem ile poleży zanim się skończy, chyba wieki całe. Może dam go komuś w końcu, o ile trafi sie jakaś amatorka kolagenowych-błyszczyków-pseudo-powiększających-usta. Amatora raczej nie przewiduję. Amatorki z resztą też nie. Błyszczyk więc leży na półce w przedpokoju i błaga o zmiłowanie.
Dzisiaj napisała do mnie SMSa koleżanka. Miała jakiś zły dzień, chyba już któryś z kolei, chandra ją zdołowała, więc po pracy poszła się pocieszyć do swojego ulubionego Rossman.a Zaczynam podejrzewać, że jest ona w znacznym stopniu uzależniona od Rossmana. Chodzi tam zawsze, kiedy ma zły humor. W sumie to elegancka forma pocieszenia - sklep jest ładny, jasny, czysty, ma szeroki asortyment. Fajny asortyment. W sam raz dla kobiet. W zasadzie to Rossman może działać kojąco na nerwy i uspokajać. Hmm... No teraz, jak to przemyśłałam, to stwierdzam, że to całkiem fajny sposób na poprawienie sobie humoru.
Koleżanka czasem zachodzi do Rossmana i tylko sobie przejrzy pozycje na półkach, przejdzie, obejrzy produkty i promocje i wyjdzie z pustym koszykiem. A czasem coś kupi. A jeszcze innym czasem kupi coś nieprzemyślanego.
Wychodzi to zazwyczaj rozbrajająco.
Dzisiaj siedziałam sobie w pracy zarobiona testami, kiedy dostałam tego SMSa. I czytam coś w stylu: "Poszłam do Rossmana i na pocieszenie kupiłam sobie kolagenowy wypełniacz do ust L'oreala. Będę teraz miała zmysłowe usta.". Dalej nastąpił fragment, którego nie zacytuję, bo nie pamiętam, ale te usta zmysłowe zostały z lekka sprowadzone do niskiego poziomu. Typowy dla niej ironiczny humor. Zawsze tak samo rozbrajający.
Coś tam odpisałam w temacie pocieszania się i siebie na wzajem i o moim nieużywanym błyszczyku kolagenowym, który nic mi nie powiększa, a po chwili odebrałam od koleżanki telefon.
Stwierdziła, że nie wie czy ten jej wypełniacz coś daje, może wywaliła tylko kilkadziesiąt złotych na darmo, ale czasem zdarza się jej zrobić taki nieprzemyślany zakup pod wpływem emocji. Potem ją ten zakup tylko drażni i wkurza, kiedy na niego w domu spogląda. Błyszczyk ją na razie drażni.
No cóż, nie mogłam jej powiedzieć, że coś ten wypełniający usta błyszczyk da, mój nie daje. trudno uwierzyć w magiczne działanie innych.
Po powrocie do domu okazało się jednak, że owszem! Są na świecie rzeczy powiększające sta i w dodatku mają działanie natychmiastowe i gwarantowany efekt! Do tego są ogólnie dostępne i to za bardzo małe pieniądze, bo mniej więcej za 1.59 PLN za paczkę. Powszechnie znane pod nazwą marketingową: chili!
Taram!
Zrobiłam leczo cukiniowe. Pyszne, udało się rewelacyjnie! Tyle, że diabeł mnie podkusił, aby na koniec gotowania sypnąć odrobinkę chili! Odrobinkę! Efekt był jednak piorunujący! Nie dość, że chili zabiło smak potrawy, to jeszcze wyżarło mi to kubki smakowe i wypaliło usta. Moje usta stały się czerwone, powiększyły znacznie i na pewno wyglądały bardzo sexi i zmysłowo. W dodatku najchętniej nie zamykałabym ich wcale, wiec przez długi czas siedziałam z rozchylonymi uwodzicielsko ustami...
Wody wypiłam całą studię, po czym poprzysięgłam sobie, że nie dodam ani odrobineczki chili - tej szatańskiej przyprawy - już nigdy i do żadnej potrawy. O nie! Wolę smarować się nie działającymi kolagenowymi błyszczykami, zamiast torturować tą śmiercionośną bronią biologiczną!
Ale jeśli ktoś potrzebuje powiększyć sobie usta i chce mieć gwarantowany i natychmiastowy efekt - cukiniowe leczo z chili jest tym, czego poszukuje! Powodzenia i smacznego!

Brak komentarzy: