niedziela, 6 stycznia 2013

Wymarzony rosołek

Gotuję rosołek. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów. Już ładnie pachnie i za jakieś... no może z 40 minut mu dam - będzie gotowy. 
Marzył mi się taki dobry domowy rosołek od środy. Zamierzałam najpierw zignorować tą zachciankę i poczekać, aż mi przejdzie, ale nie chciała wcale przejść i dzisiaj już się złamałam i ten rosołek gotuję. 
Oczywiście kiedy wrzuciłam wszystko do garnka, okazało się, że znów mi wychodzi porcja, jak dla pułku wojska, ale to tak się robi za każdym razem. Kupuję jakieś udka kurczaka, zestaw warzyw i kiedy to wszystko ląduje w garnku, okazuje się, że musi to być największy garnek, jaki posiadam i w dodatku jest pełny pod samą pokrywkę. 
Będę więc jadła rosołek przez tydzień cały! Jest to jakiś sposób na zachcianki, bo po takim maratonie rosołkowym, już mi się on całkiem przeje i będę miała spokój z gotowaniem rosołku na długo.
Niedawno w pracy śmialiśmy się, że polskim sposobem na gotowanie zup jest gotowanie rosołku, a po dwóch dniach robienie z niego zupki pomidorowej. No nie prawdaż, że tak się robi i jest to stara polska tradycja? 
Ja może zrobię z niego za dwa dni zupę ogórkową, też za mną chodzi taka kwaśna zupka ogórkowa.
Ciekawe czy Łukasz się złamie i zje rosołek. On teraz ćwiczy kaloryfer na brzuchu i inne takie muskuły i ma w tym celu swoją prywatną dietę, której ostro przestrzega. No ale... kto mógłby się oprzeć takiemu pachnącemu rosołkowi... ? :)

Brak komentarzy: