niedziela, 27 stycznia 2013

Nowy rumak

No i Honda zajechała do naszej stajni! 
Mamy teraz dwa rumaki: starą Astrę i nowszą Hondę. Dwie klacze w zasadzie, chociaż to taki bardzo tendencyjny ranking, trochę niekonsekwentny; bo raz marka, a raz model w nim występuje. :) 
A tak już gwoli ścisłości to jedna z nich to stara szkapa, a nie żadna klacz. Zdecydowanie nie są to zawodniczki z tej samej kategorii wiekowej. :)
Przywieźliśmy tą hondę w piątek. W sam raz na czas, bo zawiało nam tak drogę na wsiowo, że nijak nie dałoby się przebić zwykłą osobówką. Honda daje radę, chociaż dzisiaj już się trochę nią zabuksowałam w śniegu i musiałam kombinować, jak dalej ruszyć. Siłę to ona ma, nie powiem, wyciągnęła się z tej zaspy z powrotem w koleinę bez większego trudu. Za to na podwórku utknęłam nią kompletnie i Łukasz odkopywał koła ze śniegu, aby dało się wyjechać. 
Nie wiem skąd nam nawiewa tyle śniegu na podwórko. To jest dla mnie niewyjaśniona zagadka: podwórko - jak to na wsiach urządzali - z czterech stron ma budynki. Jest bardzo duże, owszem,  ale ma ograniczony nawiew wiatru przez te zabudowania. A tymczasem śniegu nawiewa na nie masakrycznie dużo i to ciągle nowego! Na środku podwórka urządziliśmy rondo ze śniegu, teraz sobie je objeżdżamy dookoła, zamiast się nawracać samochodem. 
No ale wracając do hondy...
Oczywiście w piątek w drodze powrotnej wydawało mi się, że przesiąść się z jednego auta na drugie to jest jakaś filozofia i wcale nie chciałam jechać hondą. Pojechaliśmy po nią we dwoje z Tatą, który został domyślnie wyznaczony do prowadzenia hondy. 
Ja Astrą jeżdżę na pamięć - znam ten samochód (no prawda, że pasuje tu jak ulał to powiedzenie o łysej szkapie?:)) Nie muszę się zastanawiać, co ona może, a co nie, ile hamuje, jak szybko (czytaj: jak wolno) przyspiesza. Wszystko mam rozpracowane i wyczute i tak jest mi wygodnie. Honda CR-V w porównaniu do starej Astry, to mimo wszystko samochód zupełnie innych gabarytów. Spodziewałam się więc, że trzeba się do niego jakoś tam przyzwyczaić i poznać go, aby spokojnie prowadzić.
Tata zrobił trzy podejścia do posadzenia mnie za kierownicą, ja oczywiście wcale się nie rwałam. Za trzecim razem już się mnie nie pytał czy chcę, tylko zajechał na jakiś parking w połowie drogi do Lublina, wysiadł z samochodu i powiedział, że teraz mam se nim pojechać sama. No to wsiadłam i se pojechałam, co było robić. W nagrodę On jechał Astrą bez dowodu rejestracyjnego, bo dowód przesiadł się ze mną do hondy w moim plecaku. :)
No właśnie, a tu taki suprajs, że prowadzenie hondy okazało się tak samo łatwe, jak Astry, pomimo, że siadłam za kierownicą tego samochodu pierwszy raz. 
W zasadzie to ten samochód sam jeździ. Byłam pod wrażeniem. Co by nie mówić, przez 11 lat, to można trochę samochody unowocześnić i ukomfortowić, prawda? A taka jest róznica w wieku Astry i hondy. W dodatku nadal obstaję przy twierdzeniu, że Opel jako producent samochodów nawet się nie umywa do Hondy.
Najbardziej poczułam różnicę w jakości, kiedy wjeżdżałam w te zakręty pod górkę w Olbięcinie (czy jakkolwiek się tą dziwaczną nazwę odmienia). Jechałam gładko na czwórce, a kiedy dobiłam do aut przede mną, które wolno jechały, wystarczyło zredukować na trójkę. Astrą piłowałam na dwójce i wraz miałam wrażenie, że dodatkowo muszę ją pchać pod górkę siłą woli
Zabawnie też wyglądało, kiedy Tata wyprzedził hondą mnie w oplu. I nagle zobaczyłam, jak ta honda przede mną gwałtownie się oddala i maleje! Dosłownie, jak w tych kreskówkach, gdzie samochodziki znikają w trzy sekundy za horyzontem. Śmieszne wrażenie! :)
Ta honda ma wszystko, o czym marzyłam: lusterka w kolorze nadwozia, elektryczne szyby, zamek centralny, miejsce na kubek z kawą. Ot takie kobiece zachcianki, zestaw może trochę i dziwaczny, ale za to dla kobiet jest bardzo zasadny! 
Z takich poważniejszych zachcianek to na pierwszym miejscu jest napęd 4x4 i klimatyzacja.
Ma nawet rzeczy, o których nie marzyłam, na przykład podgrzewane fotele i lusterka i szyberdach. 
No i ma też 150 koni mechanicznych pod maską i może od tych koni powinnam zacząć całą wyliczankę, bo te pińdziesiąt kilka szkapek pod maską astry, chciało mnie dobić na trasie! Aby coś wyprzedzić, trzeba sobie było zrobić taki moment obrotowy, że silnik sprawiał wrażenie, jakby za chwilę miała wystartować co najmniej rakieta w kosmos, a nie astra na lewy pas! 
Ale tak właściwie to ten samochód jest najbardziej Łukasza. Tylko on jest takim dobrym mężem, że daje mi nią jeździć... :))))  
Trzeba jeszcze załatwić formalności z przerejestrowaniem, zapłacić jakieś ciężkie pieniądze za wszelkie możliwe składki, podatki i inne takie i temat suva uznamy za odhaczony. 

1 komentarz:

Nomad pisze...

Drobna kobietka w dużym terenowym samochodzie. Coś w tym jest ;)