Robię się pociągająca. Jutro pewnie będę smarkata!
Tego jeszcze mi potrzeba na dokładkę... Oby nie!
Ech, to jakaś moja zła karma, odwróciła się i gryzie mnie w tyłek. Nagrabiłam sobie widocznie.
A może już mam po dziurki w nosie wszystkiego i Freud by coś o tym powiedział..
Niecierpię chorować. I od długiego czasu tego nie robię. To pierwszy katar w tym sezonie chorobowym, od jesieni. Może z resztą zduszę go w zarodku jakąś herbatką z lipki, z miodem i cytryną. Zazwyczaj to skutkuje.
Najgorsze chorowaniu jest to, że nie można normalnie funkcjonować nie tylko dopóki się nie wyzdrowieje, ale i później, dopóki się nie wróci do formy. Szkoda czasu i zawracania sobie głowy na takie rozkładanie się do łóżka. Zwolnień i tak nigdy nie biorę, bo po pierwsze ciekawiej jest w pracy, a po drugie w pracy jest zawsze mnóstwo pracy. Z resztą, co to za przyjemność, siedzieć samemu w domu, jak za karę, kiedy wszyscy inni robią coś ciekawego gdziekolwiek indziej? Żadna. No właśnie.
Idę zrobić sobie tą herbatkę, trochę zmarzłam na wsiowie, to mnie rozgrzeje. Mróz z resztą szykuje się niezły na noc! Tata obstawia z 15 stopni. Już jest 7!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz