niedziela, 13 stycznia 2013

Koteczek vel zając

Nad naszym siedliskiem polatuje czasami jastrząb. Z resztą nie wiem, jastrząb, albo jakiś inne wielkie ptaszydło. Rozmiary ma słuszne, bo we wrześniu obserwowaliśmy go wysoko na niebie, jak sobie krążył nad nami i nad polami i widać było, że jest to okaz olbrzymi.
Nie znam się, co za ptaszydła żyją na Lubelszczyźnie, Tata twierdzi, że jest to jastrząb, to mu wierzę. Kiedy znajdę chwilę, zguglam sobie ten temat i sprawdzę latające drapieżniki w okolicy.
W każdym razie jastrząb-czy-też-nie, ten wielki ptak do tej pory trzymał się z daleka od siedliska. Do czasu. Widocznie skończyły się mu myszki i inne takie małe zwierzątka, którymi się żywił, zaczął więc polować na większe okazy. Zajęcy na polach jest mało, podobno w ogóle zajęcy jest mało w dzikiej przyrodzie. Wyginęły albo je wypolowali. Czasem jednak jakiś osobnik kica w zasięgu wzroku, wczoraj na przykład widzieliśmy takiego szaraka, jak gnał przez pole obok.
Te zające nie są takie znowu szare, są bure, zupełnie, jak mój kot. Takie podpalane. Więc koteczek wiele się od nich nie różni, zwłaszcza dla takiego jastrzębia. 
A że jastrząb w zimie głodny, to szuka każdej okazji do zapolowania.
Przedwczoraj polował więc na koteczka!
Akurat Tata był na siedlisku, kiedy pies zaczął wściekle ujadać na podwórku. Okazało się, że na drzewie siedział ten wielki jastrząb, a pies obszczekiwał właśnie jego
Koteczka w zasięgu wzroku nie było, może nie jest taki głupi i na widok wielkiego ptaszydła, siedział rozsądnie w ukryciu. Ptak w każdym razie czegoś na podwórku szukał, najwyraźniej mój koteczek wydaje mu się apetycznym kąskiem.
Jastrząb odleciał wypędzony przez zawściekłego Friga. Odleciał sam, bez łupu w szponach. Całe szczęście dla koteczka, że Frigo sam lubi go międlić i podjadać, bo przynajmniej broni go przed innymi drapieżnikami. 
Frigo już by chyba tam zupełnie zbzikował, gdyby zabrakło mu koteczka! Teraz przynajmniej razem się bawią, a tak, byłby sam, jak palec!
 

Brak komentarzy: