środa, 7 kwietnia 2010

Ulubione kosmetyki

Najciekawszym pytaniem do kobiety jest „jaki jest twój ulubiony kosmetyk?”
Albo: „Bez jakiego kosmetyku nie mogłabyś się obejść?”
Albo: „Jaki kosmetyk zabrałabyś ze sobą na bezludną wyspę?”.
To jest mniej więcej jedno i to samo pytanie, tyle, że w kilku różnych wersjach.
Oczywiście to jest najciekawsze pytanie, o ile pytający jest kobietą, socjologiem, albo przedstawicielem firmy kosmetycznej. Albo mężczyzną z przerośniętą kobiecą stroną swojej psyche, bo mężczyźni typu macho kosmetykami się nie interesują.
Mnie to zawsze intryguje: jaki kosmetyka najbardziej poprawia samopoczucie kobiecie?
Kiedyś zrobiliśmy sobie w pracy taki quiz przy obiedzie. Humanitarnie ustaliliśmy, że można było podać trzy kosmetyki, wiadomo, że jeden to trochę za mało dla kobiety. – Odpowiedzi padały różne. Od jedwabiu do włosów, przez pudry do twarzy i tusze do rzęs, aż po perfumy. Co kobieta, to inny zestaw.
Nawet mieliśmy jednego mężczyznę w składzie quizowiczów, ale on miał trochę ograniczone pole do popisu, bo jednak mężczyźni korzystają ze znacznie mniejszej ilości wynalazków pielęgnująco-upiększających.
Na mój zestaw składa się nieodmiennie i od dawna tusz do rzęs – uwielbiam tusze do rzęs, chociaż 90% dostępnych na rynku jest totalnie badziewnych.
Jak do tej pory najdoskonalszy okazał się tusz Bourjois, za to najgorszych jest cała gama! Bourjois tusze są gładkie, nie robią się im grudki, super się rozprowadzają po rzęsach i nie sklejają, ani nie oblepiają ich. Nie kruszą się w ciągu dnia i nie rozmazują. Nie smużą. (Kama – z dedykacją dla Ciebie, wiem, że to słowo Ci się kojarzy zabawnie:))
Drugie dobre są jeszcze Maxa Factora, ale jednak nie dorównują Bourjois. Za to inne wynalazki – a zwłaszcza szumnie reklamowany L’oreal, można sobie odpuścić bez żalu. Ile z tym się trzeba namęczyć, aby nałożyć na rzęsy i jednocześnie nie posklejać ich w kurze łapki, muszę stopki albo inne wiechcie! Jak trzeba uważać, aby nie dotykać oczu, bo tusze kruszą się i spadają na policzki, po czym od razu się zaczynają rozmazywać i brudzić.
Nie wiem, jakiej jakości są tusze z przedziału cenowego 50 i więcej, bo jednak na takie drogie kosmetyki sobie nie pozwalam. Mogę tylko pomarzyć, że są wspaniałe i stanowią spełnienie marzeń każdej kobiety o tuszu idealnym. Zapewne w praktyce ich jakość bywa różna, ale póki co o tym się nie przekonam.
Drugi mój ulubiony kosmetyk to puder sypki. Odkąd go odkryłam, wiele lat temu, nie potrafię się bez niego obejść. Najchętniej kupuję Inglota, ma idealny dla mnie odcień w swojej palecie i ma dobra jakość. Od długiego czasu nie eksperymentuję w tej dziedzinie i obstaję przy tej jednej firmie.
A trzeci ukochany kosmetyk – o ile to jest kosmetyk – to perfumy. Nie wyobrażam sobie życia bez perfum. Co prawda kupuję zawsze zapachy o dosyć zbliżonej nucie – takie ciepłe, trochę piżmowe, trochę bergamotkowe. Czasem świeższe, czasem słodsze. Najdoskonalszą kompozycje ma jednak Carolina Herrera 212 sexy i nic jej nie pobije. Ten zapach podoba mi się nieodmiennie od dosyć dawna i o ile przechodzi mi zacięcie do różnych zapachów po tym, jak zużyję jeden ich flakonik – 212 sexy mi się podoba nieustannie.

1 komentarz:

Nomad pisze...

Właśnie: "No, te, kobiałki zawsze tak pięknie pachną i są takie, takie miętkie" :) Chyba Adaś z KingSajz tak się mniej więcej wyraził o kobietach.