piątek, 16 stycznia 2009

Owocny czwartek

Wczorajszy dzień obfitował w przyjemne wydarzenia. Był przy tym bardzo owocny.
Rano miałam misję-na-Marsa : dzwoniłam po warszawskich sklepach Orsaya szukając dwóch sukienek w odpowiednim rozmiarze. Sukienki upatrzyła sobie siostra, ale oczywiście w malutkim Lublinie nie ma już rozmiaru 34. I nie bardzo jest szansa, że się pojawi. Co prawda sukienka potrzebna dopiero za trzy lub cztery tygodnie, ale okazało się, że w sklepach są już ostatnie sztuki z tej kolekcji, więc trzeba było wyśledzić i szybko kupić upatrzone modele, aby nie wyprzedały się zupełnie. Najpierw w środę objechałyśmy sklepy lubelskie - wszystkie dwa - potem obdzwoniłyśmy sklepy krakowskie - bez skutku. I została Warszawa, na którą można było bardziej liczyć, skoro jest tam nieporównanie więcej sklepów niż w Lublinie i Krakowie razem wziętych. Sukienki się znalazły, po obdzwonieniu kilku sklepów i to nawet udało mi się znaleźć obydwie w jednym sklepie.
Poprosiłam o pomoc koleżankę, która mieszka w Warszawie i była tak kochana, że odebrała je jeszcze tego samego dnia ! Teraz wystarczy je przesłać do Lublina i akcja zakończy się całkowitym sukcesem. :)
A na wieczór byliśmy umówieni całym zespołem z pracy na spotkanie w knajpce. Teoretycznie wyjście było "na pizzę" ale okazało się "na pizzę i sałatki", bardzo z resztą dobre sałatki - zjadłam serową, która prezentowała się równie dobrze, jak smakowała.
Ogólnie spotkanie było bardzo udane - wesołe i śmieszne. Humory nam dopisały. Śmialiśmy się tak, że potem wszystko nas bolało, nie tylko policzki.
Nasz zespół w pracy liczy 10 osób - pół na pół kobiet i mężczyzn, z czego aktualnie jest nas dziewięcioro - jedna koleżanka jest na urlopie macierzyńskim i cieszy się swoim maleńkim szczęściem. A ponieważ praca wyzwala w nas zapędy twórcze i pobudza wyobraźnię, a dodatkowo wszyscy doceniają dobre żarty, więc każde wspólne przedsięwzięcie integracyjne zawsze się udaje.

Brak komentarzy: